sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 4

Ahsoka obudziła się już o 5 rano i natychmiast wstała. Miała jeszcze cztery godziny do odlotu statku, ale znała Obi-Wana na tyle, że wiedziała, że będzie on co najmniej godzinę przed odlotem, a Anakin z niewiadomych jej powodów, zawsze się spieszył, jeśli chodziło o senator Amidalę, więc jeśli chciała się dobrze ukryć to musiała być na miejscu jak najszybciej. Gdy wstała zobaczyła, że Barriss i Ventress jeszcze śpią, co ją zdziwiło, ponieważ Datomirianka informowała ją, że zawsze wstaje bardzo szybko.
- Halo! Pobudka panienki! - Zawołała. Ventress natychmiast otworzyła oczy i wstała, a Barriss tylko odwróciła się na drugi bok mamrocząc coś o tęczowej krainie.
- Serio?! Tęczowa kraina?! - Mruknęła Ventress. - Ona tak zawsze?
- Niestety tak. - Westchnęła Ahsoka. - Masz może wiadro lodowatej wody?
- Coś się znajdzie. - Łowczyni nagród uśmiechnęła się złośliwie i wyszła z pomieszczenia. Wróciła po chwili niosąc wiadro lodowatej wody tak brudnej, że nie nadawała się do niczego i zaczęła wylewać jego zawartość na Offe.
- Ej! - Zaprotestowała Milirianka i wyrwała Mocą wiadro Ventress, wylewając na nią resztę zawartości.
- A to za co?! - Krzyknęła zdenerwowana Dathomirianka.
- Za to, że ty mnie oblałaś! - Odpowiedziała jej Offe.
- Bo Ahsoka mi kazała! Mówiła, że ciebie się nie da obudzić.
- Nic takiego nie mówiłam! - Zaczęła bronić się Tano. - Odpowiedziałam ci na pytanie i spytałam się czy nie masz wiadra wody.
- To trochę zmienia postać rzeczy. - Uśmiechnęła się Barriss i przewróciła Ahsokę na mokrą podłogę. - Teraz jesteśmy kwita. - Powiedziała Barriss chichocząc.
- Barriss! Jestem mokra! - Wrzasnęła Ahsoka.
- Odkrycie roku. - Przerwała jej winowajczyni.
- Sama jesteś odkrycie roku! Może mam się teraz przemknąć na pokład tego statku niezauważona zostawiając za sobą mokre ślady, na które Anakin i Obi-Wan w ogóle nie zwrócą uwagi! Co?!
- Najlepiej by było. - Odpowiedziała Barriss niewzruszona złością Ahsoki.
- Uspokój się Ahsoka bo masz minę jakbyś chciała zamordować Barriss. - Zaczęła uspokajać togrutankę Ventrss.
- Nie wykluczam tego. - Fuknęła Tano.
- Oj dobra, dobra nie, żebym miała jakoś wiele przeciwko...
- Ej! - Przerwała jej Barriss.
- ... ale na pewno spokojnie zdążysz wyschnąć. - Skończyła Dathomirianka nie zwracając uwagi na Offe.
- Mam nadzieję. - Mruknęła Tano. - Dobra ja się będę musiała niedługo zbierać.
- Jeszcze zdążymy poszukać czegoś do jedzenia, chodźcie. - Powiedziała Ventress i ruszyła do drzwi, a Barriss i Ahsoka za nią.

Półtora godziny później, stały przed lądowiskiem.
- To się chyba musimy pożegnać. - Zaczęła Tano.
- Dobrze cie było zobaczyć i dziękuję za uwolnienie mnie. - Powiedziała Barriss i przytuliła się do Ahsoki.
- Tylko nie próbuj znowu czegoś zmalować, bo drugi raz cię nie wyciągnę. - Rzekła półżartem Ahsoka. - A tak na serio to możesz zostać uniewinniona, bo jeszcze w więzieniu mówiłaś mi, że to nie ty i na pewno to jest na nagraniu, więc jeśli w senacie ktoś potrafi myśleć to zaczną szukać tego kogoś kto jest za to odpowiedzialny, ale nie pokazuj się dopóki nie będziesz oficjalnie uniewinniona.
- Tak mamusiu. - Uśmiechnęła się Offe. Przyszła kolej na Ventress
- No to pa Ahsoka. 
- No, pa Ventrss. - Już miała się odwrócić, gdy zatrzymała ją Dathomirianka.
- Ahsoka! Prawie zapomniałam ci to dać! - Wyciągnęła miecze świetlne należące do Tano.
- Gdzie ty je znalazłaś?! - Spytała zaskoczona Togrutanka.
- Shoto na terenie więzieni jak cię śledziłam, a po miecz poszłam w nocy. - Wyjaśniła łowczyni.
- To dlatego nie mogłaś wstać! - Zgadła Ahsoka.
- Może. A zresztą nie jesteś moją mamą.
- Wiem. I dziękuję ci... Assaj - Przytuliła kompletnie ogłupiałą Ventress. Nikt od dawna jej tak nie nazywał.
- Nie ma sprawy. - Odwzajemniła uścisk Ahsoki. Nagle wszystkie coś poczuły.
- Anakin i Obi-wan? Tak szybko? - Jęknęła Ahsoka. - Postarajcie się, żeby was nie wyczuli. Muszę biec! - Odwróciła się i podbiegła do statku na właściwym lądowisku, zostawiając Offe i Ventress same.
- Chyba wracamy do siebie. - Wzruszyła ramionami Dathomirianka.
- Czyli mogę zostać z tobą? - Upewniła się Barriss.
- Ale tylko do czasu, aż twoja sprawa nie przycichnie, albo nie będziesz uniewinniona.

***

Anakin obudził się wcześnie. Przypomniał sobie poprzedni dzień i poczuł się szczęśliwy. Admirał Tarkin nalegał na natychmiastową rozprawę w sprawie ucieczki Barriss, a sąd przegłosował uniewinnienie i Ahsoki i Barriss, oraz zajął się poszukiwaniem rzeczywistego sprawcy. Zapewne to zadanie przypadnie Jedi. Żałował tylko, że nie może być z Padme, ale ze względu na dzisiejszą misję wolał dla bezpieczeństwa zostać w Świątyni. Bez sensu ten wyjazd skoro praktycznie Onderon jest już w Republice. No ale formalności muszą być! A on by mógł się zająć poszukiwaniem Ahsoki i Barriss. Na pewno trzymały się razem, a Offe musiała być przesłuchana w sprawie tego głosu. No ale po co ich szukać teraz! Lepiej jeszcze trochę poczekać,najlepiej jak odlecą z planety! A odlecą na pewno, bo Ahsoka prosiła Padme o pomoc. Ogarnięty takimi myślami wstał i zaczął się szykować do wyjścia. Było co prawda około szóstej, ale jeśli chodziło o lot z Padme lubił być dużo wcześniej. No i miał dziwne przeczucie, że musi tam pójść jak najszybciej. Zamyślony wyszedł z pokoju i zaczął iść w kierunku lądowiska. Przestał rozmyślać dopiero gdy na kogoś wpadł, a tym kimś okazał się Obi-wan.
- Wow. Anakinie już na nogach? Nie poznaję cię. Może coś ci się stało? Albo lunatykujesz z otwartymi oczami? - Spytał żartobliwie Kenobi podnosząc się.
- Bardzo śmieszne mistrzu. A ty co tak wcześnie tu robisz? - Odpowiedział pytaniem Skywalker.
- No wiesz. Jak byś każdego ranka nie robił za śpiącą królewnę to byś wiedział, że zazwyczaj wstaję o takiej godzinie.
- I chodzisz nie patrząc pod nogi?
- To ty na mnie wpadłeś.
- Bo myślałem i nie zwróciłem uwagi. A do zderzenia nie z biegu potrzeba nie patrzenia pod nogi ze strony dwóch osób.
- Może ja też myślałem?
- Nad czym? 
- A ty o czym?
- O dniu wczorajszym.
- Anakinie? Właśnie powiedziałeś coś w za mądrze jak na ciebie uporządkowany sposób. Jesteś pewny, że nie musisz iść do medyka?
- Strasznie śmieszne. O jak powiem, że o Ahsoce to będzie dobrze? I wciąż nie powiedziałeś mi o czym ty myślałeś.
- O pewnym przeczuciu. I nadal nie powiedziałeś mi całej prawdy.
- No dobrze. Też miałem dziwne przeczucie. I czuję, że muszę iść na lądowisko.
- Ja też to czuję. Chodźmy razem.

Dwadzieścia minut później byli na miejscu. Od razu poczuli, że ktoś ich wyczuł, a konkretnie trzy aury w Mocy, które bardzo szybko znikły.
- Co to było? - Zapytał zdziwiony Skywalker przystając na chwilę.
- Najwyraźniej ktoś tu jest. I to nie byle kto, ale ktoś czuły na Moc. Zapewne nie chce, żebyśmy ich znaleźli, tylko szkoda, że tak szybko ukryli swoją obecność w Mocy. - Odparł Kenobi. - Powinniśmy być ostrożni. To mogą być jacyś nowi uczniowie Dooku.
- Może jeszcze nie uciekli! - Stwierdził Anakin i szybko wybiegł na lądowisko jednak jedyne co zobaczył to cień togrutanki na statku.
- Jest tu coś? - Spytał Kenobi podchodząc do niego.
- Nie, tylko zdawało mi się... A zresztą nie ważne. To na pewno złudzenie. - Odpowiedział szybko jego były padawan.
- Ahsoka? - Obi-wan nawet nie musiał pytać. Wiedział, że Anakin za nią tęskni. Mogło mu się wydawać. Chyba...

___________________________________________________________

Dobra, jest rozdział.Zawzięłam się i napisałam, więc się cieszcie.

Dedyk dla:
Jedi i Sithów z mojej klasy


NMBZW!!!