czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 10

Ahsoka wstała około 9:30, obudzona waleniem do drzwi senatora.
- Wpuść mnie, muszę się ubrać! - Odezwał się głos Luksa.
- O, jeszcze nie jesteś na senatorskiej paplaninie? - Spytała półśpiąca togrutanka.
- Kobieto, pukam tu od godziny! Już dawno jestem spóźniony! WPUSZCZAJ MNIE!  - Warknął.
- Nie wpuszczę cię tu. Ubierz coś z poprzedniego sezonu, modnisiu. - Zakończyła temat dziewczyna.
- No ej! Na serio, muszę się ubrać w coś sensownego! Proszę! - Senator zrobił minę kota w butach ze Shreka.(kit, że oni nie znają Shreka. Minę mają) 
- Robienie min przez drzwi nie daje za wiele. Przecież jej nie widzę. - Pouczyła go Tano.
- A skąd wiesz, że zrobiłem minę? - Zaciekawił się Bonteri.
- Masz 10 sekund - Odpowiedziała mu Ahsoka otwierając drzwi Mocą.
Senator wbiegł do środka jak oparzony  i porwał plątliwe ciuchy.
- No ale skąd wiesz o moich minach? - Uparcie pytał chłopak.
- A od czego jest Moc? W ogóle nie ukrywasz emocji i dość łatwo zajrzeć ci do głowy, gdzie zresztą panują wielkie pustki. - Odpowiedziała ze śmiechem Ahsoka zamykając drzwi. - A tak w ogóle, to pięknie wyglądasz w tej piżamce w kotlety.
-  To nie są kotlety!!! To wzór, który wymyśliła i praktykowała moja rodzina! Zaczęła moja babcia Meganova, a ja do dziś utrzymuję rodzinną tradycję.
- Super babcia? Pasuje do ciebie. A teraz spadaj mi na senatorską paplaninę. - Powiedziała wstając z łóżka.
- Nienawidzę cię. - odparł Lux po czym  udał się na radę senatorów. ( Oczywiście najpierw poszedł się ubrać, Bo wielu senatorów faktycznie mogłoby uznać pradawny wzór babci Meganovy za kotlety mielone)
-  I tak mnie uwielbiasz, modnisiu. - Zawołała za nim Ahsoka kładąc się z powrotem do łóżka. 
*** 
- Wstawaj Anakinie! - Rozległ się głos Obi-Wana.
- A muszę? - Mruknął Skywalker otwierając oczy.
- Dobrze wiesz, że tak. A teraz wstawaj śpiąca królewno. - Odpowiedział mu Kenobi.
- Ehh. Nienawidzę tej głupiej paplaniny. Siedzimy tu trzeci dzień, mimo, że Onderon i tak praktycznie jest w Republice. - Zaczął narzekać Wybraniec wstając.
- Dobrze wiesz jakie są formalności. I wiesz, że i tak będziemy tu tylko tydzień. Po za tym spotkałeś się z Ahsoką. - Powiedział mu Stejwończyk.
- A ona nie chciała ze mną rozmawiać. - Mruknął młodszy Jedi.
- Ale przynajmniej się z nią zobaczyłeś. A teraz wstawaj, za 15 minut rozpoczynają się negocjacje. - Powiedział starszy Jedi wychodząc. (Anakin obudził się o 8:45, jakby co)
- Aha. Jasne. - Ankin wstał z łóżka i zaczął rozmyślać  Ahsoce. Ona zawsze wiedziała jak go zaniepokoić. No i łaziła po mieście z senatorem, a to nie było dla niej normalne zachowanie. I jeszcze powiedziała mu, że ukradła sypialnię, groziła komuś wybiciem zębów i upieczeniem na zielono, o cokolwiek mogło jej chodzić i jeszcze pobiła senatora, zapewne Luksa Bonteri. To mu akurat nie przeszkadzało, niech go sobie bije ile chce, on ma się nie przystawiać do Ahsoki. Najchętniej to by sobie z tym senatorem poważnie porozmawiał, ale to nie wyglądało by zbyt dobrze, szczególnie, że w temacie Ahsoki łatwo go było wyprowadzić z równowagi. Westchnął i zaczął się ubierać.
***
Około 12:00 Ahsoka wstała i się ubrała. Nie miała za bardzo  co robić, bo Lux i Anakin byli na bezsensownym spotkaniu, na które nie miała zamiaru iść. Nie mogła oglądać telewizji, bo w Star Wars nie ma telewizorów (Tak... to trochę bez sensu, ale co tam) , Więc postanowiła przejść się po mieście. 
Szła od15 minut bocznymi uliczkami, przeglądając ubrania na wystawach Onderońskich (dziwnie to brzmi) sklepów. Po obrabowaniu nieco portfela Luksa kupiła sobie spory zapas normalnych ciuchów, ale ona i tak NIE jest modnisią. Przy jednym ze sklepów zauważyła dziwną postać. Była niepokojąco niska, a jej aura mocy była bardzo duża. Tano na drżących kolanach schowała się za rogiem jakiegoś sklepu spożywczego.
- ... dzisiejsza konferencja. Nadal są tam jacyś Jedi, dlatego bądź... - Wysoki człowiek w kapturze (który mówił do niskiego człowieka w kapturze) przerwał i spojrzał w stronę sklepu spożywczego. 
- No to mam przechlapane. - pomyślała togrutanka i zaczęła uciekać w stronę budynku Senatu, ale na tyle cicho i spokojnie, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Niska postać zwiększyła się i zaczęła skradać się za Ahsoką. Tano zobaczyła, że osoba , która zdawała się mieć metr trzydzieści wzrostu jest o wiele wyższa, bo wcześniej klęczała. 
- Dobra. Wpadam do Senatu przez okno, nikt mnie nie widzi, ale ja widzę , co robi gostek w kapturze. - obmyśliła plan dziewczyna.
Spojrzała za siebie. Zakapturzona postać zmierzała ku budynkowi Senatu.  Była padawanka Anakina przyspieszyła i wdrapała się na okno sali konferencyjnej. Wspięła się aż na najwyższą okiennicę  (Nie miałam lepszych synonimów) i spojrzała z góry na przebieg bezsensownej paplaniny. Widziała Anakina, Obi-Wana i Luksa, ale ani śladu człowieka w kapturze. 
- Dlatego przyłączenie Onderonu jest zdecydowanie doskonałym pomysłem - Kończył właśnie swoją wypowiedź jakiś mega gruby senator, gdy nagle w sali obok rozległ się dźwięk wybuchu, a do zajmowanej przez polityków  hali wleciał dym. Straż ogłosiła alarm i wszyscy senatorowie wybiegli z pomieszczenia. Ahsoka już miała wyskoczyć przez okno, gdy zdała sobie sprawę, że ktoś CHCIAŁ, żeby w sali było pusto. I jak na zawołanie do pomieszczenia wmaszerował ,,Kaptur". Zaczął gorączkowo grzebać w biurku , gdzie politycy gromadzili swoje najważniejsze dokumenty, a w panice nikt ich z tamtąd nie wyniósł. Nagle tajemniczy osobnik wyciągnął coś z biurka i uciekł, a togrutanka nawet nie drgnęła. Nie zapobiegła skradzeniu jakiegoś ważnego przedmiotu...
- Świetnie. Już raz zawaliłam. Wracam do willi, bo mnie Lux zabije.

20 minut później Tano była już w domu Bonteriego. Była dokładnie minutę szybciej niż chłopak, więc miała szczęście.
- Wróciłem! - Krzyknął Lux w progu.
- Super. - Ahsoka starała się , by to zabrzmiało jak zwykle: złośliwie, ale nie mogła ukryć napięcia.
- Dobra. Co jest? - Spytał senator (ludzie, można się zasenatorować).
- A co ma być? 
- Przecież widzę. Jest już gotowy obiad, to pogadamy.
- Uparta z ciebie modnisia, kotlecie.
- Sama jesteś uparta, a teraz mi wszystko ładnie powiesz. - Bonteri pociągnął ją w stronę jadalni.
- Znowu przesłuchanie? Żądam prawnika, inaczej nie odpowiem na żadne pytanie. - Tano teatralnie zadarła nos i usiadła przy stole.

_________________________________________________________

Marzenia ściętych głów się spełniają. ;) Kolejny rozdział w tygodniu, znów pisany z Magdą i jej specyficznym poczuciem humoru. Taak, nikt nie chce wiedzieć, co tu były za pomysły. XD
Właściwie, to znaczną większość rozdziału napisałam ja. 
Cicho siedź! Ty sama wymyśliłaś kotlety i trzecią część! I jeszcze musiałam poprawiać po tobie.
Ja tylko chciałam żyć.
Daj sobie spokój Madzia i się nie wtrącaj. To mój blog.
 Dedyk dla: 
Soni

NMBZW!!!