sobota, 5 listopada 2016

Rozdział 20

Tak jakby coś to jest pół roku po ostatnim rozdziale, a z punktu widzenia Anakina i Obi-Wana dzieje się Zemsta Sithów.


Ahsoka od rana miała złe przeczucia. Lux już o szóstej rano został wezwany do senatu, z powodu porwania Kanclerza, lecz Tano czuła, że nie o nie chodzi. Intuicja podpowiadał jej, że w niedalekiej przyszłości stanie się coś bardzo złego. Około południa nie mogła już usiedzieć na miejscu i ruszyła na dolne poziomy, do jedynych osób z którymi mogła spokojnie porozmawiać o Mocy, wiedząc, że ją zrozumieją.
Po piętnastu minutach wkroczyła w sam środek bitwy. Po jednej stronie pokoju stała Ventress z wiadrem pełnym wody, wylewając jego zawartość na Barriss a po przeciwnej Offe próbowała się bronić i kontratakować, jednak z dość marnym skutkiem.
- Ogłaszam zawieszenie broni! - wykrzyknęła dziewczyna z śmiechem, wychodząc na środek pomieszczenia
- Odmawiam! - odpowiedziała Assaj dławiąc się ze śmiechu
- A ja popieram! - wtrąciła ofiara kryjąc się na togrutanką
- Dobra spokój! - ex padawanka Skywalkera zablokowała Mocą dathomiriankę, która usiłowała właśnie wycelować w miliriankę
- Okej, okej, tymczasowe zawieszenie broni - oznajmiła wiedźma odkładając kubeł z amunicją i podniosłą ręce do góry
- I bardzo dobrze. A jak już zażegnałyśmy konflikt zbrojny, to możemy porozmawiać o tym, dlaczego tu przyszłam - powiedziała Ahsoka
- Masz to dziwne przeczucie? - zgadła Barriss
- To ty też to czujesz? - zdziwiła się Tano
- O to nam poszło. Ona twierdzi, że Jedi stanie się coś złego, a ja uważam, że przeczucia z nimi związane trzeba mieć gdzieś - wtrąciła Siostra Nocy
- Czyli czujemy to wszystkie? - spytała togrutanka, a gdy pozostałe dziewczyny potwierdziły dodała - jeśli mamy przeczucie związany z Zakonem, mimo, że nie jesteśmy Jedi, to musi się kroić coś grubego...
- Czyli ja miałam rację! - wykrzyknęła Offe pokazując Ventress język
- Super, a teraz będziesz mi to wypominać do końca życia? - westchnęła Assaj
- Mniej więcej - uśmiechnęła się złośliwie dziewczyna
- Czy wy się zawsze musicie kłócić jak dzieci?! - wrzasnęła dawna padawanka Anakina - To jest poważna sprawa, a wy się nabijacie! Nie rozumiecie, że może się stać coś strasznego?!
- A twoim zdaniem mamy temu czemuś zapobiec? - dathomirianka wbiła spojrzenie w nastolatkę, splatając ramiona na piersi - jeśli nawet my to czujemy, to Jedi na pewno też. I niech oni się tym zajmą.
- Ale... - Soka zaniemówiła
- W sumie to prawda. Niech Jedi zajmują się sobą, a nam nic do tego - poparła wiedźmę milirianka
- Nie rozumiecie! - krzyknęła Tano i wybiegła z pomieszczenia, zostawiając nieco ogłupiałe kobiety
- Masz rację, nie rozumiemy - podsumowała wiedźma i wzruszyła ramionami


Ahsoka biegła przed siebie, byle jak najdalej od miejsca tamtej rozmowy. Dziewczyny jej nie rozumiały! Ona nadal tak strasznie chciała wrócić do Zakonu, tak strasznie martwiła się o Anakina! Nie wiedziała jak Barrissdała radę tak po prosu zapomniała o dawnym życiu. Lecz togrutanka pamiętała i to bolało. Może i pozornie nie było tego po niej widać, ale od lat uczyła się tłumić i ukrywać emocje. Nikt nie wiedział jak się czuła kiedy była oskarżona. Nikt nie wie, jak nadal się czuje. Jej zachowanie to w większości sposób na skrycie tego co odczuwa wewnątrz siebie. A teraz Jedi grozi niebezpieczeństwo i z jakiś powodów, po tej wymianie zdań z Offe i Ventress zdała sobie sprawę, że to właśnie ich trójka ma zapobiec temu, co miało się zdarzyć. Ona sama. (i tu właściwie powinnam skończyć rozdział, ale wam tego nie zrobię ;))

***

Wybraniec od rana miał jakieś dziwne przeczucie, lecz nie wiedział co mogłoby oznaczać. Chodząc po korytarzach Świątyni widział, że inni Jedi też coś czują. Na początku podejrzewał, że to przez porwanie Kanclerza, ale uczucie nie minęło po jego uwolnieniu.
- Dzieje się coś dziwnego - powiedział sam do siebie nadal błądząc po niekończącym się labiryncie korytarzy siedziby Zakonu - I prawdopodobnie złego
Nagle wpadł na kogoś
- Czy ty się nigdy nie nauczysz patrzeć pod nogi? - rzekł zamiast powitania Obi-Wan
- A ty? - odpowiedział pytaniem Skywalker lekko unosząc kąciki ust do góry
- Zależy czy ty dasz radę - odparł Kenobi również się uśmiechając. Lecz tego dnia nawet prosty uśmiech wydawał się wymuszony
-  Ty też nie masz dzisiaj nastroju? - westchnął Anakin spoglądając na towarzysza
- A ktokolwiek ma? Wszystkich, nawet najmłodszych młodzików męczą dziwne przeczucia, od kiedy Kanclerz bezpiecznie wrócił do Senatu, i nie musieliśmy już się zamartwiać o bitwę nad głowami - rzekł Stejwończyk kręcąc głową
- Moc miewa dziwne kaprysy - mruknął młodszy Jedi
- Dlatego jest niepojęta - pouczył starszy i dla podkreślenia swoich słów podniósł palec do góry - Muszę już iść. Rada zwołuje nadzwyczajne spotkanie, a ciebie chyba wzywał Kanclerz.
- Racja, własnie tam szedłem jak ktoś na mnie wpadł - mruknął Wybrany odwracając się w swoją stronę
- Raczej na mnie - wypomniał jego ex mistrz ruszając we własnym kierunku
Skywalker również miał zacząć iść, gdy nagle uderzyło go uczucie ogromnego smutku i żalu... Ahosoka.

_________________________________________
Dadadadam!!!!!!!
Oto jest rozdział i początek końca. Jakiś dziwny mi wyszedł, ale większość pisałam po odmóżdżeniu się bajkami, więc tak. No i oczywiście wszyscy kochamy bawić się psychiką Soki.
A ja robię coś tajnego, ale i tak wszyscy, którzy gadają ze mną na Skypie wiedzą co to. Chociaż w sumie ci wszyscy to trzy osoby.
A ten rozdział był pisany pod groźbą śmierci z ręki jednej z nich.
To do następnego!

Dedyk dla:
Meg

NMBZW!!!