wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział 19

- Wszystko gotowe generale - powiedział jeden z ludzi obsługujących statek
- Zatem skaczemy w nad przestrzeń - odparł Obi-Wan
- Tak jest - odpowiedział pilot i zaczął wciskać jakieś guziczki. Po chwili świat wokół rozciągnął się i pojazd wszedł w nad świetlną.
- Widziałeś gdzieś Ahsokę? - spytał Anakin starszego Jedi, wchodząc na mostek - Nigdzie nie mogę jej znaleźć
- Ostatnio jak wchodziła na pokład, a czemu pytasz? - Odpowiedział Kenobi
- Chciałbym z nią jeszcze porozmawiać zanim wrócimy na Couruscant
- Anakinie, daj jej żyć. Zrobi co uważa słuszne, a ty jej naprawdę nie pomagasz nalegając, żeby wróciła do Zakonu  - odrzekł Stejwończyk
- A skąd ty możesz wiedzieć o czym chcę z nią rozmawiać! Po za tym to moja sprawa - zirytował się Wybraniec, odwracając się na pięcie.
- Wiem, bo cię znam Anakinie - mruknął mężczyzna, patrząc jak jego ex padawan wychodzi.

***

Ahsoka siedziała, a dokładniej wisiała na suficie ładowni. Oczywiście nie leciała na gapę, ale podejrzewała, że nie odpędzi się od swojego ex mistrza, więc wolała od razu zapobiec nieprzyjemnej rozmowie.
- Nie nigdzie jej nie widziałem, od kiedy weszliśmy na statek, ale chyba szła w tym kierunku - usłyszała głos Luxa
- No dobra, poszukam jej, dziękuję za pomoc senatorze - to był Anakin
- Czy on mi już nigdy nie odpuści - jęknęła Tano, starając się jeszcze lepiej ukryć swoją obecność w Mocy
- Smarku, wiem, że tu jesteś - powiedział Skywalker otwierając drzwi - Nie chowaj się
- Pomarzyć sobie możesz - wymamrotała togrutanka
- A po co marzyć, skoro sama dajesz się znaleźć - odparł z uśmiechem Wybraniec, patrząc centralnie na dziewczynę - Gdzieś ty wlazła? Schodź  stamtąd.
- Nie, dzięki jeszcze trochę powiszę - odrzekła Ahsoka
- Jak sobie chcesz, mi to nie robi. To ty wisisz do góry nogami, nie ja - wyszczerzył się Jedi, patrząc jak ex padawanka zeskakuje na ziemię
- Weź ty mi powiedz, czemu mnie prześladujesz. Nie rozumiesz, że jak poprosisz nawet tysiąc razy, żebym wróciła do Zakonu, to ci i tak nic nie da? To nie ja odrzuciłam Jedi, tylko oni mnie. Nie wrócę tam, choćbym resztę życia miała spędzić na ulicy - oświadczyła Tano
- Smarku, wiem, że to Rada cię odrzuciła, jednak ja zawsze byłem przy tobie. Rozumiem cię, ale Zakon bez ciebie nie jest już taki sam. Brakuje mi cię - oznajmił Skywalker
- Mi ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo. Ale nie wrócę, póki Zakon jest taki, jaki jest teraz. Pogrążony w ciemności i wojnie. Nie wrócę, póki Radą kieruje opinia publiczna i strach o własne stanowisko. Bo to nie jest światło. To Ciemna Strona - odparła Ahsoka i wyszła z pomieszczenia tłumiąc łzy. ( I to koniec. Do następnego XD)

Trzy standardowe godziny później, na lądowisku przy Senacie Republiki osiadł statek lecący z Onderonu (skąd mi się wziął taki styl? A z resztą, niech już będzie). Na jego pasażerów czekał już mistrz Yoda i Wielki Kanclerz z eskortą. Gdy z pokładu zaczęli schodzić politycy i Jedi, cień pewnej togrutanki przemknął obok i zaczął kierować się na dolne poziomy.

***

- No co znowu? - jęknęła gwałtownie obudzona Barriss
- Przed chwilą przyleciał statek z Onderonu. I zgadnij, kto był na pokładzie - odpowiedziała Venteress
- Ahsoka? - ożywiła się Offe
- Gratulacje dla spostrzegawczego myślenia. W każdym razie będzie tu za minutę, więc nie musisz spać - odparła dathomirianka
- Ej, jakim cudem, ty zdążyłaś tu przyjść przed nią i co robiłaś na lądowisku Republiki? - spytała milirianka
- O, widzę, że już mózg ci zaczął pracować. To dobrze - stwierdziła łowczyni nagród
- Ale jak??? - dociekała dziewczyna
- Tajemne sposoby - odrzekła sithanka. Nagle rozległo się pukanie.
- Na dolnych poziomach się nie puka, tylko wchodzi! - krzyknęła Siostra Nocy w stronę drzwi
- Jak sobie chcesz, Assaj. Tylko żeby potem nie było, że ty nie wiadomo co robisz, a ja wpadam bez pukania  - powiedziała Tano wchodząc
- Też cię miło widzieć - odpowiedziała wiedźma
- Cześć Ahsoka! - wykrzyknęła była Jedi wyplątując się z koca
- Barriss! Ty jeszcze tutaj? Nie uniewinnili cię?! - zdziwiła się togrutanka
- Uniewinnili, ale ta tutaj pozwoliła mi zostać - wytłumaczyła Offe
- No co? - odpowiedziała Ventress na zaskoczone spojrzenie byłej uczennicy Wybrańca - nudzę się tu czasem, a tak mam na kim zużywać brudną wodę.
- To już się stało tradycją? - spytała ze śmiechem dziewczyna z Shili
- Tak jakby - uśmiechnęła się złośliwie dothomirianka

***

- Co się stało z tym sithem? - zapytał Anakin, widząc wchodzącą do apartamentu żonę
- Oskarżony, osądzony, uznany za winnego i zabity - odparła Padme podchodząc do męża - A czemu pytasz?
- Tak z ciekawości, chociaż to było oczywiste - odpowiedział mężczyzna odwracając się do okna
- Stało się coś? Wyglądasz na zmartwionego. Chodzi o Ahsokę? - spytała Amidala
- Nie, nie chodzi o nią. To znaczy o niż też, ale dostałem z Obi-Wanem misję na kompletnie Zewnętrznych Rubieżach. Nie będzie mnie przez kilka miesięcy -wyrzucił z siebie Skywalker
- Jakoś to przeżyjemy, ale obiecaj mi, że wrócisz żywy - poprosiła pani senator
- Obiecuję - uśmiechnął się Wybraniec i pocałował kobietę w usta. Nie wiedział, że miała mu już od jakiegoś czasu powiedzieć coś ważnego.
- Kiedy wróci - postanowiła była królowa i odwzajemniła pocałunek.

__________________________________

Hejo!
Ten rozdział jest taki... nie wiem. Chyba mi nie za bardzo wyszedł, ale mniejsza. Ważne, że jest, bo początek piszę od jakiś dwóch tygodni, jak nie dłużej. Ale teraz już będzie to na co wszyscy czekali. To znaczy ja, bo tylko grono wtajemniczonych wie co teraz będzie. W ogóle jest tu take małe coś w rodzaju spoilera do następnych sezonów, ale nawet nie wiem, czy to będzie, więc niech sobie jest, bo i tak nikt nie będzie wiedział, że to może być spoiler.
No na sto procent mam tu pełno błędów i powtórzeń, ale nie chce mi się tego sprawdzać, więc zostanie tak jak jest.
Ja nie chcę do szkoły! A teraz się powinnam jeszcze uczyć informatyki, a mi się nie chce, po za tym test mi się nie odpala. A jutro niemiecki i pani oddaje testy... ratujcie mnie.
Dobra, nie będę was zamęczać moim jojczeniem. Trzymajcie kciuki, żeby mi Wena nie zwiała, bop muszę się sprężać za takim magicznym czymś co będzie.

Dedyk dla:
Tych co jeszcze czytają

NMBZW!!!