- W
domu Skywalkerów od rana panowała świąteczna atmosfera. Padme
siedziała w kuchni, pomagając służkom w przygotowywaniu potraw na
wieczór, a Anakin z dziećmi ozdabiali dom. No w gruncie rzeczy to
były Jedi odwalał cała robotę i sprzątał potłuczone bombki po
bliźniakach. Nauczyli się chodzić i mówić wyjątkowo szybko,
nawet jak na dzieci czułe na Moc, ale rozumu im nie przybyło.
-
Tato! On mi zablał bompte! Ja ją miałam powiesić! - wrzasnęła
Leia, usiłując wyrwać bratu ozdobę
-
Nieplawta! Ja miałem! - Luke zaczął uciekać, trzymając w
dłoniach czerwoną kulkę – Mamo!
- A
takich nie ma dwóch? - spytała senatorka, wyglądając zza drzwi
kuchni, jednocześnie mieszając coś w misce
- To
im wytłumacz, że są takie same – westchnął zrezygnowany
mężczyzna zawieszając łańcuch na świątecznym drzewku
- Ty
im wytłumacz. Sam się podjąłeś tego zadnia, to masz –
zachichotała Padme i wróciła do garów
-
Niby kiedy powiedziałem, ze chcę z tymi diabłami dekorować
choinkę? - spytał Anakin powietrze i pobiegł za bliźniakami,
które właśnie usiłowały pozabijać się bombką.
Po
dziesięciu minutach, kiedy w końcu rodzeństwo doszło do chwilowej
zgody rozległ się dzwonek do drzwi.
-
Kto to, kto to? - dzieci rzuciły się biegiem w stronę wejścia.
Oczywiście były Jedi był tam przed nimi, mimo że nie biegł, na
co zareagował zbiorowym jękiem. Skywalker pociągnął za klamkę,
a jego oczom ukazała się postać nastoletniej togrutanki
-
Ciocia Ahsoka! - pisnęły radośnie dzieciaki i zaczęły przytulać
się do nóg dziewczyny
- A
ty tu co robisz? Jeszcze nie ma piątej – zdziwił się jej dawny
mistrz, ale gestem zaprosił ją do środka
-
Twoja żona wezwała wsparcie – zaśmiała się nastolatka biorąc
Luka i Leię na ręce – podobno macie mały kryzys bombkowy
-
Chciałbym, żeby był mały. Te małe potworki nie mogą się
przestać kłócić o to, kto co zawiesi, chociaż i tak prawie nie
sięgają do choinki, a większości ozdób jest co najmniej po dwa.
- A
wielki Anakin Skywalker nie umie sobie poradzić z własnymi dziećmi
– podsumowała ze śmiechem Tano – No dobra brzdące, to co teraz
wieszamy?
- Ja
to! - krzyknęły równocześnie bliźniaki, wskazując na tę samą
ozdobę.
-
Widzisz już na czym polega problem? - mężczyzna podniósł z ziemi
identyczną kulkę i spróbował podsunąć dzieciom, które właśnie
zaczynały się szarpać. Oczywiście nie zwróciły na to
najmniejszej uwagi.
-
Chyba tak – uśmiechnęła się szeroko Soka – Tylko, że ja
jestem od ciebie mądrzejsza – wyrwała kłócącemu się
rodzeństwu bombkę – Jeśli się nie pogodzicie, to ja będę
wszystko wieszać – zagroziła
-
Nieee! - zaprotestowało zgodnie rodzeństwo i wybrali różne ozdoby
na dowód
- No
i proszę – dziewczyna wzięła na ręce Luka, żeby mógł
powiesić swoją bombkę
-
Czasami nie wiem, czy mam ci dziękować, czy przed tobą wiać –
pokręcił głową Anakin i podsadził Leię
-
Wiesz, uczyłam się od najlepszych, więc sam sobie odpowiedz
Po
godzinie, kiedy dom Skywalkerów wyglądał jak siedziba Świętego
Mikołaja, Ahsoka zmyła się, by przygotować się do kolacji. Po
czterdziestu minutach była z powrotem, tym razem w towarzystwie
Luksa.
-
Wujet! - małe diabełki rzuciły się na Bonteriego z radosnym
piskiem. Tano zostawiły w spokoju, więc mogła się swobodnie
zwijać ze śmiechu na widok przerażonej miny chłopaka.
-
Hej, Ahsoka, Anakin, chodźcie tu, potrzebuję pomocy – krzyknęła
Padme z sąsiedniego pokoju. Senator rzucił ostatnie błagalne
spojrzenie w kierunku nastolatki, ale ta z uśmiechem pokręciła
głową i za byłym mistrzem poszła pomóc kobiecie
Po
pięciu minutach w progu pojawiły się Barriss z Ventress, a
bliźnięta uciekły do swoich pokojów. Nie wiedzieć czemu bały
się wiedźmy, więc dziewczyny miały spokój.
-
Cześć, Ventress, cześć Barriss! - Przywitała się z nimi Soka
nie wychodząc z salonu
-
Poznajesz, że to my, po tym jak ta dzieciarnia ucieka? - spytała
Assaj wchodząc do pomieszczenia
-
Być może – wyszczerzyła się Tano, układając ostatnie nakrycie
na stole – A teraz idźcie powiedzieć tej dzieciarni, że mają
szukać pierwszej gwiazdki.
-
Jasne – Offe ruszyła do pokoju bliźniaków.
-
Tam! - krzyknęli jednocześnie Luke i Leia po kilku minutach
-
Tylko bez kłótni! - uprzedzili jednocześnie Padme, Anakin i
Ahsoka, kiedy chłopiec otwierał buzię
Przez
kilkanaście minut wszyscy składali sobie życzenia, a kiedy mieli
zasiadać do stołu, rozległ się dzwonek.
-
Kto to? - tym razem to najmłodsi Skywalkerowie byli pierwsi przy
drzwiach
-
Obi-Wan? - zdziwił się ojciec potworków
–
Co ty tu robisz? - kolejne pytani zadała Tano
- W
świątyni jest strasznie nudno, więc pomyślałem, że wpadnę do
was na chwilkę. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – wyjaśnił
Jedi
-
Oczywiście, że nie. Przy każdym stole jest miejsce dla zbłąkanego
wędrowca – uśmiechnęła się ciepło pani domu podchodząc do
zgromadzenia
-
Wujet? - zapytał Luke, niepewnie patrząc na Kenobiego
-
Oczywiście, że tak – powiedziała nieco złośliwie dathomirianka
wychylając się zza progu salonu
-
Łii! - rodzeństwo radośnie przykleiło się do nóg stejwończyka.
Ahsoka zaczęła się śmiać, a po chwili dołączyła do niej
reszta.
-
Przynajmniej raz to nie ja jestem ofiarą – stwierdził zadowolony
Lux
- Ty
zawsze będziesz ofiarą – pokazała mu język Soka i wzięła na
ręce Leię, która po chwili znalazła się na plecach senatora
- Ja
tes ce! - zażądał Luke, obserwując szczęśliwą siostrę. Jego
życzenie omal się nie spełniło, ale do akcji wszedł Wybraniec,
zabierając swoje dzieci
-
Czy ty zawsze musisz być dla niego taka złośliwa? - spytał byłą
padawankę
-
Mówiłam, że uczyłam się od najlepszych
- To
zgadnij od kogo ja się nauczyłem
- No
ode mnie na pewno nie – uprzedził Obi-Wan
-
Nie, wcale – mruknął pod nosem Skywalker i poprowadził
wszystkich do stołu.
Po
pół godziny jedzenia, bliźniaki zaczęły rzucać tęskne
spojrzenia w stronę choinki, pod którą piętrzył się stos
prezentów. Wiedząc to, Anakin pozwolił im porozdzielać wszystkim
pakunki. Oczywiście zrobił to specjalnie, gdyż maluchy nie umiały
czytać. Po kilku minutach Barriss zlitowała się nad nimi i wybrała
paczki, które były dla nich. Maluchy pociągnęły je do swojego
pokoju, z zamiarem nie wychodzenia do końca wieczoru. Po chwili
zrobiła się mała zadyma, gdyż Ahsoka zrobiła Anakinowi prezent z
wmontowaną minibombą z huttcim łajnem. Na szczęście dla niego
ładunek, miał za zadanie tylko opryskać mu twarz, a nie cały
pokój. Skywalker udał się do łazienki, a jakiś czas potem znikła
również Padme. Małżeństwo znalazły Barriss i Ventress.
Natychmiast pobiegły z chichotem do salonu i pociągnęły za sobą
Sokę, przerywając jej rozmowę z Luksem, który w skutku pobiegł
za nimi. Dziewczyny zatrzymały przed wejściem na taras i gestem
kazały być cicho. Przy barierce stała para i całowała się.
- No
i co to takiego? Nie powinniśmy na to patrzeć, to ich prywatne… -
zaczął gadać szeptem Bonteri
-
Siedź cicho modnisiu. Ma ktoś aparat? Ja chcę takie zdjęcie
oprawione w ramkę – stwierdziła Soka dusząc śmiech
-
Niestety nie – Barriss zrobiła smutną minkę
-
Ale oni cię tylko całują, ludzie co wam? - szeptał nadal klucha
-
No. Od kilku minut. Pod jemiołą – odezwała się wiedźma,
wskazując na maleńką roślinkę, wiszącą nad dwójką
-
Sama ją tam powiesiłam – mruknęła Tano – w sumie jemioła
wisi w całym domu, Anakin tak chciał, na przykład tu też jest –
wskazała palcem w górę. Roślinka znajdowała się centralnie nad
nią i chłopakiem
-
Dobra, my spadamy, może znajdziemy coś, czym da się zrobić im
fotkę – uśmiechnęła się znacząco Offe i powlokła za sobą
rechoczącą Assaj
-
Eee, co? - togrutanka chciała pobiec za nimi, ale senator złapał
ją za ramię i przyciągnął do siebie. Dziewczyna próbowała mu
się wyrwać, ale po chwili przestała.
-
Podobno pocałunki pod jemiołą przynoszą parze szczęście –
wymamrotał Lux, wpatrzony w roślinę. Po chwili spojrzał
dziewczynie w oczy – Wierzysz w to?
- A
powinnam? Szczęście jest ty, co udało ci się wypracować. Nie ma
czegoś takiego jak kwestia przypadku. Wszystko jest czyjąś wolą –
odpowiedziała, również spoglądając chłopakowi w oczy.
- Jak uważasz – objął togrutankę mocniej i pocałował ją.
Oddała pocałunek. Pobili chyba rekord Padme i Anakina, którzy na
szczęście nie mieli zamiaru jeszcze opuszczać tarasu, a Ventress i
Barriss trzymały się z dala.
Matko,
jestem z siebie dumna. Wyrobiłam się z tym one-shotem. Już
myślałam, że nie dam rady.
W
sumie ta końcówka jest bezsensu, ale koniecznie chciałam wsadzić
Luksokę pod jemiołę. Więc tak. I w ogóle to wszystko jest
bezsensu, ale miałam piękny pomysł, więc to, że się nie mieści
w żadnej sferze czasowej, nie jest ważne XD
No i
dzisiaj Wigilia, więc Wam życzę przede wszystkim dużo zdrowia,
szczęścia, prezentów, spełnienia marzeń i przede wszystkim weny.
Dedyk dla:
wszystkich
NMBZW!
I
Wesołych Świąt!