sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 6

Barriss stała przed budynkiem senatu galaktycznego. Nie wiedziała całkiem gdzie ma pójść, ale po chwili namysłu zdecydowała, że pójdzie do sądu. (Dobra, nie wiem czy były obok siebie, ale uznajmy, że tak) Gdy miała wejść, usłyszała niezadowolony głos:
- Barriss Offe. Co tu robisz. - Admirał Tarkin nie ukrywał niezadowolenia, że została uniewinniona.
- Podobno jestem poszukiwana na przesłuchanie. - Odpowiedziała Barriss.
- A tak. Jesteś, ale przez Jedi, a nie przez Senat, więc powinnaś się raczej zgłosić do Świątyni Jedi, a nie tutaj.
- Do Świątyni Jedi?
- Tak, głucha jesteś? Zaraz kokoś powiadomię, żeby cię tam zawiózł.
- No ten gość, to za mną nie przepada. - Powiedziała Milirianka do siebie. -Ale czemu chcą mnie wezwać do Świątyni, przecież nie jestem już Jedi.

Po trzydziestu minutach Barriss była w Świątyni. Teraz to już naprawdę uznała, że Jedi coś odwaliło. Chcieli ją przesłuchiwać w sali Rady, jakby miała składać raport o wyniku kolejnej bitwy. Ogarnięta takimi myślami wjechała windą do Sali Rady.
- Nawet mnie nie pilnują. - Westchnęła cicho. Po chwili otworzyły się przed nią drzwi. Prawie cała Rada była na miejscu, tylko mistrz Kenobi był obecny w postaci hologramu.
- No to super. - Mruknęła pod nosem i stanęła na środku sali. Nie ukłoniła się. Miała już gdzieś te bzdurne zasady zachowania.
- Barriss Offe. - Zaczął mistrz Yoda. - Wiesz czemu wezwana zostałaś ty. O głosie, który ci spowodować wybuch kazał, opowiedz.
- Nie mam pojęcia kto to mógł być, jeśli o to chodzi, ale na pewno był to mężczyzna. Był silny Mocą. I to bardzo. Wpływał na mnie kiedy byłam w Świątyni i nikt o tym nie wiedział. Nikt go nie wyczuł. No i zdołał mnie prawie kontrolować. No nie tyle kontrolować co przekonywać do swoich racji. Ja mam mocny umysł i nie jest łatwo tak nade mną panować. - Wyjaśniła Barriss. Specjalnie nie wspominała o zdolnościach Jedi.
- To mógł być darth Sidius. - Odezwał się mistrz Kenobi.
- Wydaje mi się to nie. - Mruknął mistrz Yoda. - On bawił by się tak nie. Hmmm. To inny ktoś być musiał.
- Ale kto? - Wtrącił mistrz Plo Koon.
- Tego wiedzieć nie wiem, ale wroga nowego mamy. - Zakończył temat mistrz Yoda. - Lecz nie po to tylko wezwaliśmy cię. Rada zatwierdziła decyzje tą. Do Zakonu Jedi wrócić teraz możesz.
Milirianka zbaraniała. Oni pozwali jej wrócić, mimo tego co zrobiła i co mówiła. Zastanawiała się kto poddał ten pomysł. Nie wiedziała co zrobić. Z jednej strony była mile zaskoczona i chciała wrócić, ale z drugiej, przecież zwątpiła w Zakon i zaczęła życie poza nim.
- Ja nie wiem. - Wykrztusiła w końcu. - Muszę się zastanowić. - I wybiegła z Sali. Wiedziała, że nie było to stosowne zachowanie, ale musiała sobie wszystko przemyśleć.

***

Ahsoka w końcu mogła odetchnąć z ulgą. Wylądowali pół godziny temu i mogła nareszcie spokojnie opuścić statek. Cieszyła się, że w końcu zobaczy Luxa. Bez wahania ruszyła do budynku, w którym prawdopodobnie mieszkał Lux. Gdy szła stwierdziła, że od jej ostatniej wizyty stolica wyładniała. No i nie było tu blaszaków. Gdy dotarła do budynku, w którym mieściło się mieszkanie Luxa wskoczyła na okno i Mocą otworzyła je.
- Ha. Pan senatorek będzie miał niespodziankę. - Uśmiechnęła się i podskoczyła na parapet.

Godzinę później Lux wszedł do swojego pokoju. Spotkanie z senatorami już się odbyło i miał nareszcie czas wolny. Nagle usłyszał jakiś ruch. Błyskawicznie się podniósł sięgając po blaster, który nosił zawsze przy sobie. Gdy się odwrócił zobaczył... togrutankę wychodzącą z jego szafy! Była zaplątana w jego ubrania i próbowała się z nich wyswobodzić przeklinając przy tym.
- Stang. Czemu te ciuchy muszą być takie plątliwe. I czemu ty geniuszy celujesz we mnie z blastera?
- Ahsoka? co tu robisz? A zwłaszcza w mojej szafie? - Chłopak był zaskoczony ty co zobaczył.
- Przyleciałam z misją jako pasażer na gapę. Zapewne słyszałeś o zamachu na Świątynię Jedi. No to po tym jak zostałam uniewinniona i nie chciałam wrócić do Zakonu, to stwierdziłam, że przylecę tutaj. Poprosiłam Padme o pomoc, a ona powiedziała, że mogę spróbować przylecieć z misją dyplomatyczną. No i jak już tu jestem to chciałam ci zrobić niespodziankę i przyprawić o zawał, ale zaplątałam się w twoje ciuchy. - Wyjaśniła Tano wciąż próbując się wyswobodzić. - A ty byś mógł pomóc.
- A po co? Za fajnie się patrzy jak sama próbujesz.
- Luxie Bonteri obiecuję ci, że zginiesz. -Powiedziała togrutanka uwalniając się całkowicie i rzucając na senatora.
- No co ty. Za ładny jestem. - Odpowiedział jej Bonteri ze śmiechem, gdy rozłożyła go na łopatki.
- Jeszcze zobaczymy. - Odpowiedziała mu Ahsoka całując go.

__________________________________________________________

Jest Luksoka!!! Tak, nareszcie! Dobra wiem, że krótki, ale nie miałam czasu, a jak miałam to mi weny brakowało. Ludzie jak ja chcę mieć już ferie! Ehhh. Jeszcze dwa tygodnie w szkole. No dobra po co ja się tu użalam.

Dedyk dla:
Eiry Tano

NMBZW!!!