- Mam cię zabić, czy zabić? - spytała zamiast powitania Ahsoka,
gdy tylko Lux przekroczył próg apartamentu
- A z jakiej to znowu okazji? Moja trumna w końcu dotarła? -
uśmiechnął się chłopak i nie zważając na mordercze spojrzenie
dziewczyny usiadł na kanapie – a zapomniałem. Przecież ona jest
tu już dawno, w tajnej skrytce pod twoją szafą.
- Strasznie śmieszne, paplo przebrzydła
- Co, że ja paplą niby jestem? - Bonteri zrobił teatralnie
zdziwioną minę
- Nie, oczywiście, ze nie – głos Soki ociekał sarkazmem
- No właśnie – wyszczerzył się jak idiota. Albo to była
naturalna cecha w pakiecie z jego głupotą. Czasem ciężko było
rozróżnić czy to naturalny idiotyzm, czy zgrywanie się
- Więc nie masz zielonego pojęcia skąd wziął się tutaj Anakin
dzisiaj? - prychnęła togrutanka nadal zabijając go wzrokiem
- Nie? I przestań tak na mnie patrzeć bo się zawstydzę – trzeba
było przyznać temu kluskowi, że ostatnio coraz lepiej radził
sobie w przekomarzaniach i kłótniach. Ale przecież nikt nie pokona
w tym Ahsoki Tano.
- Weź już daj sobie spokój, naprawdę musisz rozmawiać o moim
życiu z każdą napotkaną osobą? - mruknęła dawna Jedi
zaprzestając uśmiercania wszystkiego wokół wzrokiem.
- Nie rozmawiam o twoim życiu z każdym. Tylko z większością
ludzi – uśmiechnął się kretyńsko kotlet, ale po chwili
spoważniał – Po prostu się o ciebie martwię ok?
- Gadasz jak Anakin – westchnęła nastolatka gwałtownie opadając
na oparcie kanapy - Czemu nie mogę mieć prostego i łatwego życia,
bez sithów, wojny, nadopiekuńczego ex mistrza i wnerwiającego
chłopaka.
- Bo wtedy nie byłabyś sobą Soka. Świat, ludzie, których
spotykamy, czasy – one nas kształtują. I musimy z tym żyć –
zaczął filozofować Lux, obejmując dziewczynę ramieniem
- Gadasz jak mistrz Yoda tylko bez przestawiania słów –
uśmiechnęła się pod nosem dawna Jedi wtulając się w niego
- Przestawiać słowa zacząć mogę również – zaśmiał się
Bonteri. Złapał jej podbródek w dwa palce i unisł do góry.
Spojrzał jej głęboko w oczy i na chwilę się zawiesił
- Lepiej nie. Nie jestem pewna czy galaktyka by to zniosła –
zaśmiała się togrutanka przywracając senatora do rzeczywistości
- Jasne. A teraz zmykaj i idź się szykować na tą waszą misję,
wyprawę, poszukiwania, czy jak to tam chcecie nazywać. Już. Sio –
cmoknął ją w usta i wstał z kanapy
- Nie powiedziałam że się gdzieś wybieram – również
nastolatka się podniosła
- A ktoś cię tu pyta o zdanie? Bo ja nie – wytknął jej język i
momentalnie poczuł na swoim ramieniu pięść dziewczyny. Aua – A
tak na serio to cię znam. Od początku miałaś zamiar pojechać.
Wyrwać się stąd. Jesteś Jedi i działanie jest w twojej naturze,
nawet jeżeli teoretycznie nie powinno być. Nie nadajesz się do
spokojnego życia moja droga
- Teraz to zaczynam się ciebie bać – Soka teatralnie odsunęła
się od kotletowego senatora – kim ty jesteś i co zrobiłeś z
Luksem? On w życiu by nie powiedział względnie mądrej rzeczy –
teraz to ona dostała w ramię. Oczywiście prawie nic nie poczuła.
- Zdziwiłabyś się. Jestem bardzo mądry. Mama kazała mi chodzić
na filozofię i parę innych dziwnych rzeczy
- Tylko nic z tego nie pamiętasz, bo twój orzeszkowy mózg nie jest
w stanie ogarnąć nic poza kotletami – wcięła mu cię togrutanka
- Dobra koniec rozmowy, bo papierkowa robota się sama nie zrobi –
powiedział Bonteri podnosząc ręce w górę na znak poddania się.
Ahsoka Tano miała jak na razie pozostać mistrzem wyzwisk
- Hmm… - teatralnie podrapała się po brodzie udając zamyśloną
togrutanka – Tym razem niech ci będzie.
- No. A teraz zmykaj, i zachowuj się cicho jak byś miała się
kłócić o coś z Barriss i Ventress, bo mam naprawdę ważne
dokumenty do uzupełnienia, ok? - pocałował dziewczynę delikatnie
senator i popchnął ją w stronę jej pokoju, a sam odwrócił się
i ruszył w kierunku swojego biura psychicznie przygotowując się na
stertę bezsensownych dokumentów, którymi musiał się dodatkowo
zajmować z okazji pokonania Palpatina, zakończenia wojny i tak
dalej.
***
Dathomirianka i milirianka były właśnie w trakcie sprzeczania się
o kolejną bezsensowną głupotę (BFF forever
XD) gdy zapikał komunikator Assaj. Po chwili ukazał się
hologram siedzącej Ahsoki.
- Cześć wam – machnęła im na przywitanie
- Hej? - odmachała jej Barriss
- W końcu mózg ci wrócił? - zapytała wiedźma nie zawracając
sobie głowy powitaniami
- Nie wiem jak z twoim, ale mój cały czas był na swoim miejscu –
odpowiedziała grzecznie Tano mistrzyni ripost forever
- Nie sądzę – mruknęła pod nosem, a togrutanka puściła to
mimo uszu – Zdecydowałaś się? Polecisz z nami?
- A mam wybór? Sama nas w to wplątałam – wzruszyła ramionami
dawna Jedi
- Wiesz, teoretycznie, gdyby nie to „wplątanie” to galaktyka
byłaby pod władzą sithów, więc… - zaczęła Offe, ale
przerwała widząc spojrzenie czarownicy – już jestem cicho.
- Więc jutro wylatujemy i tak dalej, o 6.00 na lądowisku na 154
poziomie (nie mam pojęcia, czy takie coś w ogóle istnieje, bo nie
chce mi się sprawdzać lądowisk na Coruscant i tak dalej, ale
ciiii). Jakieś obiektywne sugestie co do tego gdzie lecimy, czy po
prostu tam gdzie wszyscy? - Była sithanka oparła się o ścianę i
zaczęła przyglądać swoim paznokciom.
- Co to znaczy tam gdzie wszyscy? - spytała Ahsoka bawiąc się
palcami. Oczywiście wiedziała. Jej chłopak był senatorem, znała
wszystkie informacje o podziemiu zanim jeszcze dowiadywały się jej
przyjaciółki. Widząc jej oczywistą minę siostra nocy spojrzała
na sufit i westchnęła:
- Przynajniej na Mustafar jest ciepło…
- I bardzo mnie to urządza – mrukneła Tano – Oby trop tam tylko
się zaczynał i prowadził gdzieś dalej. Nie uśmiecha mi się
życie wśród lawy - i zakończyła połączenie, zanim Barriss
zdążyła dodać, że przecież nie spędzą tam wieczności.
***
- Padmeee – mruknął Anakin przytulając od tyłu swoją żonę
stojącą przy kołyskach dzieci
- Tak? - odwróciła się do niego senatorka
- Czy byłabyś bardzo zła, gdybym jednak zostawił dzieci z
opiekunką na czas nieokreślony? - Skywalker przymknął oczy
przygotowując się na wybuch bomby atomowej, jednak ten ku jego
zdziwieniu nie nastąpił
- Chcesz polecieć z Ahsoką i resztą gromadki na poszukiwanie
Palpatina? - domyśliła się dawna królowa patrząc na męża
smutnym wzrokiem
- Tak jakby. Wciąż czuję się odpowiedzialny za Sokę, poza tym od
początku to mnie chciał Sidius i…
- Wiem – przerwała mu wywód kobieta – i podejrzewałam, że
będziesz chciał z nią polecieć. Moja matka przyjedzie za dwa dni,
by zająć się dziećmi. - uśmiechnęła się posępnie
- Dziękuję – mężczyzna pocałował małżonkę w usta i chciał
się odwrócić, ale złapała go za nadgarstek.
- Wróć żywy, dobrze? I dopilnuj żeby reszta też przeżyła.
Obiecaj – oczy Padme mogły przekonać byłego Jedi do złożenia
nawet najpotężniejszej możliwej przysięgi
- Obiecuję. Wróce do ciebie i do dzieci. I Ahsoka też. I Barriss i
Ventress – odwrócił się i poszedł do sypialni przygotować się
do drogi. I przede wszystkim wyciągnąć swój miecz, który chwała
Mocy mistrz Yoda mu zostawił.
_______________________________________________
Hejo wszystkim! Długo mnie tu nie było, ale w
końcu powracam!
I chyba naczytałam się za dużo fanfików o
Malecu. I jeszcze za dużo gapiłam się koleżance przez ramię. Bo
to jakieś dziwne jest. No ale życie.
Ogłaszam, że nic tak nie dodaje weny jak
konwenty. Serio. W poniedziałek miałam taką wenę, że mnie prawie
rozsadziło, a nie miałam jak pisać. Smuteczek. No ale najadłam
się dzisiaj żelków i wykrzesałam jej resztki co mi nie uciekły.
No a za 22 dni Piraci! A za 32 Shadowhunters
2b! :P
No i oczywiście za 200 ileś Ostatni Jedi, nie
chce mis ie sprawdzać ile dokładnie :P
I poza tym dzisiaj Dzień Gwiezdnych Wojen,
który już się kończy, ale nie moja wina, że wena przychodzi o
dziwnych godzinach.
Dedyk
dla:
Czarnego
Kruka
NMBZW!!! I