czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 2

Ahsoka od rana chodziła z Ventress po dolnych poziomach. Rozmawiały i Ahsoce wydawało się, że to nie możliwe, że jeszcze jekiś czas temu próbowały się wzajemnie pozabijać. Nagle komunikator od Padme zapikał.
- Przepraszam na chwilę Ventress. - Powiedziała Asoka odchodząc kawałek. Odebrała połączenie. - Padme?
- Ahsoka? - Nad holowyświetlaczem pojawił się obraz Padme. - Jutro o 900 z lądowiska 12B wylatuje statek na Onderon. Tylko, że oprócz mnie i senatora Organy leci jeszcze dwóch Jedi.
- Cudownie. Z moim szczęściem i wszelkim prawdopodobieństwem to będzie Obi-Wan i Anakin. Trudno i tak polecę. Po prostu przyjdę wcześniej i dobrze się ukryję.
- No, cóż. Prawdopodobnieto będą oni. Aha. Ahsoka jet jeszcze jedna rzecz. Bariss dostała wyrok śmierci...
-Co? - Ahsoka nie mogła w to uwierzyć. Co prawda Bariss ją wrobiła, ale były przyjaciółkami.
- Muszę kończyć ktoś puka do mojego biura. Do zobaczenia Ahsoko.
- Pa Padme. - Powiedziała togrutanka.
- Co jest? - Spytała Ventress.
- Bariss dostała wyrok śmierci.
- Ta co cę wrobiła i zabrała mi miecze?
- Aha.
- I się tym martwisz? Omal cię przez nią nie zabili.
- Drogą Jedi jest wybaczać. - Powiedziała Tano pustym głosem. - Muszę coś załatwić. Wrócę za godzine.
I odbiegła.

***

Ventress od pół godziny śledziła Ahsokę. Mimo, że było to nie w jej stylu trochę się o nią martwiła, a ten ton, którym mówiła, że musi coś załatwić był niepokojący.
- Co ona chce zrobić? - Mruknęła do siebie widząc, że Ahsoka idzie na teren więzienia wojskowego. Nagle zauważyła metaliczny błysk. - No proszę ktoś tu zgubił „swoje życie”.
Uśmiechnęła się i nie zwracając uwagi na togrutankę zaczęła przekradać się w stronę cylindra.
- Ha! Mam! - Powiedziała cicho łapiąc miecz. - Chyba nawet oddam Ahsoce to shoto. Może nawet poszukam w nocy miecza. Chyba już wrócę, bo jak mnie nie zastanie na dolnych poziomach to się domyśli, że ją śledziłam.
I bezszelestnie się wycofała.

***

Ahsoka po cichu czołgała się po wentylacji więzienia. To zabawne, jak dbają o bezpieczeństwo na zewnątrz, a o wentylacji nie pomyślą. Tak jakby więźniowie chcieli uciekać głównym wyjściem. Dotarła do właściwej celi i zaczęła Mocą rozkręcać śrubki od kratki; uśmiechnęła się pod nosem, gdy wypadła. Chwyciła ją Mocą i i odłożyła. Mimo, że zrobiła to po cichu wyczulone zmysły Bariss zdziałały i ta się odwróciła.
- Ahsoka? - Powiedziała z niedowierzaniem.
- Nie mistrz Yoda. - Odpowiedziała z lekkim uśmiechem togrutanka.
- Co ty tu robisz? Jak cię nakryją to będzie wielka akcja, że Jedi włamuje się do więzienia.
- Żadnej wielkiej akcji nie będzie bo już nie jestem Jedi. Zresztą potem ci wszystko powiem. Na razie muszę cię stąd wydostać. - Zaczęła majstrować przy kajdankach przyjaciółki.
- Ale dlaczego? Przecież o mało przeze mnie cię nie zabili.
- Bo ci wybaczyłam Bariss. I też zaczęłam wątpić w Zakon Jedi. Rozumiem twoje pobudki, chociaż działania niekoniecznie.
- To nie ja to wszystko wymyśliłam Ahsoko. Jakiś głos mi podszeptywał, a ja tylko się na to zgadzałam. Nawet nie wiem czy z własnej woli.
Nagle, kiedy kajdanki milirianki opadły, rozległ się alarm.
- Stang. Na pewno najpierw spróbują nas zabić potem będą zdawać pytania. Chodź. Ty pierwsza.
W momencie kiedy stopy Tano zniknęły w otworze wentylacyjnym, do środka wpadł oddział klonów.

***

- Jak to Barriss Offe uciekła?! - Wrzeszczał Anakin na dozorcę więziennego przez hologram.
- Nie jesteśmy pewni generale, ale prawdopodobnie otrzymała wsparcie z zewnątrz. - Tłumaczył się żołnierz.
- Nie jesteście pewni? - Coraz bardziej denerwował się Skawalker. - A od czego są holonagrania ja przepraszam. Co?
- Jeszcze nie sprawdzaliśmy generale. Od razu pana powiadomiliśmy.
- Dobra. Będę najszybciej jak się da. Szukajcie jej. Za daleko nie uciekła.
- Tak jest sir! - Żołnierz zasalutował i połączeni się przerwało.
- Głupi strażnicy. Oni nawet droida bojowego nie dopilnują. - Westchnął Jedi i odszedł zameldować o zdarzeniu Radzie Jedi.
Gdy Anakin wpadł do środka byli tylko mistrz Windu i mistrz Yoda.
- Co stało się Skawalkerze młody? - Zapytał wiekowy mistrz.
- Barriss Offe uciekła z więzienia. - Odpowiedział Jedi.
- Jak to? - Zdziwił się mistrz Windu. - Nawet żołnierze twierdzili, że jest wyjątkowo posłuszna.
- Może wiedziała, że otrzyma pomoc. Dozorcy twierdzą, że ktoś z zewnątrz jej pomógł.
- Tylko twierdzą?
- Jeszcze nie sprawdzali nagrań. Kazałem im się wstrzymać aż przyjdę.
- W razie takim z tobą pójdziemy. - Zdecydował mistrz Yoda i trójka Jedi wyszła z Sali.
Po upływie dwudziestu minut byli na miejscu. Natychmiast podbiegł do nich żołnierz-klon i zaprowadził do klona odpowiedzialnego za pilnowanie więźniów.
- Generale! Nie mamy pojęcia jak to się sta...
- Daruj sobie usprawiedliwienia i puszczaj nagranie. - Przerwał mu Jedi. W tej chwili do środka wszedł admirał Tarkin.
- No no. Nie spodziewałem się was tak szybko mistrzowie Jedi.
- Admirał Tarkin. Wiedzę, że wiesz co się stało. - Odezwał się mistrz Windu.

czwartek, 24 grudnia 2015

one-shot Kolorowa Wigilia

Ahsoka chodziła po Świątyni rozmawiając z Barriss. Prezenty kupiły wcześniej, a sala i potrawy były już przygotowane na wieczór,więc nie miały co robić. Nagle zza rogu usłyszały cichy wybuch.
- Co to było! - Wykrzyknęła natychmiast Barriss do Ahsoki, która sprawiała wrażenie obojętnej, a nawet rozbawionej.
- To ci nic nikt nie mówił? Ja, Anakin i jeszcze paru padawanów i rycerzy mamy takie mini bomby ze sztucznym śniegiem i mocnym klejem. Podkładamy je jak mistrz Windu przechodzi. Zobacz. - Wyciągnęła dwie nieduże metalowe kulki. - Chcesz jedną? Sądząc po odgłosach mistrz Windu zaraz tu będzie.
- No jasne. - Milirianka chwyciła jedną bombę i umieściła po przeciwnej stronie korytarza co Ahsoka. Zanim uciekły zdążyły zobaczyć jeszcze mistrza Windu wyglądającego jak bałwan. Zatrzymały się dopiero dwa korytarze dalej dusząc się ze śmiechu. Pierwsza odezwała się Barriss.
- Dlaczego mam wrażenie, że te bomby to dopiero początek?
- Poczekaj na rozpakowywanie prezentów. Rycerzyk się trochę pomęczył, ale w skrócie to nasza misja jest taka, że jak mistrz Windu będzie otwierał swój prezent, to mamy wszystkich odsunąć na promień 2 metrów. - Wytłumaczyła Ahsoka.
- Okej. Czy tym prezentem jest kolejna bomba z innym systemem czasu wybuchu?
- Zobaczysz. - Zakończyła rozmowę togrutanka. Po chwili znów usłyszały wybuch i krzyki mistrza Windu.
- Ojoj. Chyba kogoś złapał. Wiejemy. - Rzuciła jeszcze Tano i zerwały się do biegu.

***

Po kilku godzinach zaczął zapadać zmrok. Gdy weszły do przygotowanej sali wszyscy adepci już tam byli i wypatrywali pierwszej gwiazdy. Gdy jakaś młodsza adeptka krzyknęła:
- Jest gwiazda! O tam!
Do sali weszli mistrzowie i wszyscy zaczęli składać sobie życzenia. Ahsoka natychmias podeszła do Barriss i przez 10 minut składały sobie życzenia. Potem podeszła do Anakina i oprócz życzeń dała mu także własnoręcznie zrobionego piernika.
- Ale nie dostanę po tym niestrawności, tak Smarku. - Zapytał się.
- Czy to miała być kpina z mojego talentu kulinarnego Rycerzyku? - Odpowiedziała pytaniem Ahsoka.
- Może. - Jedi wzruszył ramionami i poszedł dalej.
Ahsoka podeszła jeszcze do kilku znajomych (przepraszam, że bezimienni, ale nie mam głowy do wymyślania imion) , a gdy wszyscy skończyli składać sobie życzenia. Potrawy jak zawsze były pyszne, a Anakin po zjedzeniu jej piernika dostał nagłego bólu brzucha.
- Tylko wróć szybko. - Rzuciła za nim Ahsoka.
- Mhm. - Odpowiedział jej Anakin biegnąc do łazienki.
Adepci bardzo szybko skończyli jeść i teraz tęsknie patrzyli na górę prezentów pod choinką. W końcu mistrz Yoda pozwolił odejść od stołu. Wszystkie prezenty bardzo szybko zniknęły, oprócz ogromnego pudła - prezentu dla mistrza Windu. Zdziwiony Jedi podszedł do prezentu i niezauważył, że kilkoro padawanów i młodych rycerzy, w tym Barriss, Ahsoka, Anakini kilka osób, które już ukarał za podkładanie bomb. Gdy tylko mistrz uchylił wieko pudła, prosto w twarz wystrzeliła mu ogromna ilość różowego sztucznego śniegu! Winowajcy natychmiast zaczęli uciekać zostawiając goniącemu ich mistrzowi Windu niespodzianki w postaci różnokolorowych bomb, przez co ciemnoskóry Jedi wyglądał jak tęcza. Grupa po jakimś czasie zaczęła się rozdzielać. Ahsoka z Barriss i Anakinem pokładając się ze śmiechu, wbiegli do pokoju Skaywalkera. 
- Rycerzyku, do tej różowej dałeś nieusuwalny klej od naprawy krążowników? - Spytała Ahsoka, gdy trochę się uspokoili.
- Tak. Udało mi się go trochę wynieść. - Odpowiedział togrutnce starszy Jedi.
-Skąd wy właściwie mieliście te bomby? - Spytała się Barriss.
- Rycerzyk i parę innych osób obeznanych w mechanice budowali je od miesiąca. - Odpowiedziałą Tano.
- I ja o tym nie wiedziałam? - Zdziwiła się Offe.
- Przypominam ci, że wróciłaś trzy dni temu z misji. Nikt nie miał okazji ci powiedzieć. - Odpowiedziała Ahsoka.
- Wiecie co. Mimo tego piernika to były najlepsze Święta w moim życiu. - Przerwał dalszą dyskusję Anakin.
- Racja. - Zgodziły się z nim padawanki.

_________________________________________________________________

Dobra, one-shot Świąteczny jest.

Dedyk dla:
Wszystkich!

NMBZW i Wesołych Świąt!!!

PS. Co myślicie o Przebudzeniu Mocy?

czwartek, 17 grudnia 2015

one-shot Nowy Zakon Jedi

(Żeby nie było, to jest kilka miesięcy po "Powrocie Jedi")

Ahsoka jak zwykle obudziła się rano. Lecz tym razem tak jak od kilku dni wspominała swoje dzieje w odbudowywanym przez Luka Skaywalkera Zakonie Jedi. Te weselsze: przybycie, trening, zostanie padawanką Wybrańca, zaakceptowanie jej przez mistrza i wspólne misje, ale były też smutniejsze: zamach wrobienie jej w sprawę, nieudana ucieczka, wydalenie z Zakonu, kilkutygodniowa tułaczka po galaktyce, aż w końcu przylot na Onderon i pozostanie z Luxsem na zawsze. (tak, odwala mi XD) Wciąż miała wątpliwości czy to dobrze, żę Zakon Jedi się odbudowywuje, w końcu to Jedi zabrali jej znaczną część życia, a potem ją odrzucili. Ale tym razem Zakon Jedi powstaje od początku. Nie ma już rady starych, głupich mistrzów, którzy myślą tylko o "większym dobrze" a nie o uczuciach ludzi.
- Dobra koniec rozmyślań. - Powiedziała do siebie Ahsoka i zaczęła podnosić się z łóżka. - Teraz wstaniesz, ubierzesz się, poczekasz trochę i pójdziesz na głosowanie w sprawie Nowego Zakonu Jedi. - Westchnęła. - Żeby to było takie łatwe.
Gdy weszła do kuchni jej mąż  (wspominałam już, że mi odwala?) krzątał się już, przygotowując śniadanie.
- Dzień dobry kochanie. - Zaczął pierwszy. - Już wstałaś? Martwisz się tym głosowaniem?
- Dzień dobry Lux. Nie w ogóle się nie martwię.To przecież tylko głosowanie na temat Zakonu Jedi, który ponad kilkudziesięciu tysięcy lat chronił galaktykę i w którym spędziłam prawie pół życia... - Zaczęła Tano (czy raczej Bonteri?) z sarkazmem
- I, który zostawił cię na pastwę losu i tak dalej ble ble ble... - Przerwał jej wywód Bonteri. - Przecież ustalaliśmy już, że głosujemy za odbudowaniem Zakonu.
- Po pierwsze, nie ma losu, jest Moc i jej wola, po drugie akurat te wydarzenia zadecydowały o mim życiu, więc nie blebluj mi tutaj, bo mimo, że za szczęśliwe nie są, to gdyby nie one to by mnie  tutaj nie było, a i tak nie gadam o tych wszystkich misjach, na których ważyły się losy Republiki,a po trzecie nie moja wina, że Moc nie pozwala mi zapomnieć i że wciąż się waham czy to dobra decyzja.
- Dobra jest. To wiem bez słuchania Mocy. Jedi już nie raz ratowali galaktykę. A, teraz muszę iść bo się spóźnię na... jak ty to nazywasz? polityczną paplaninę?
- Dobra, dobra nie czujesz Mocy więc nie wiesz. A teraz spadaj senatorku. Przyjdę na przemówienie Luka Skaywalkera przed głosowaniem. Pa pa.
- Dobra nie chce mi się z tobą kłócić o odczuwanie Mocy. Pa pa.
Pocałował ją w przelocie w policzek i wyszedł.
- I tak się jeszcze o to pokłócimy! - krzyknęła za nim togrutanka, robiąc wyzywającą minę.
 Po upływie godziny wszystkie obowiązki miała wypełnione, a do głosowania zostały jej jeszcze dwie. Nagle w jej  głowie zaświtał pomysł na spędzenie tego czasu.
- O nie nie zrobię tego. - Powiedziała do siebie i wybiegła po swój śmigacz.


Dwadzieścia minut później stała już przed Świątynią Jedi, a raczej tym co z niej zostało.
- I pomyśleć, że ponad dwadzieścia lat temu to był mój dom. - Powiedziała do siebie. Chciała wejść do środka, ale coś ją powstrzymywało. - Nie, nie mogę. Nie jestem już Jedi. I nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, że nią byłam. - Mówiła sobie. Stała tak jeszcze około godziny przyglądając się ruinom. Gdy zastanawiała się czy już nie wracać, nagle coś poczuła, obecność w Mocy nieco podobną do tej, której już długo nie czuła. Od ponad dwudziestu lat. Wiedziała kto to, mimo, że Luka Skaywalkera nigdy nie spotkała. Nie chodziła raczej z mężem do odradzającego się senatu. Nie chciała by Jedi ją spotkał. Właśnie podbiegała do śmigacza, ale zatrzymał ją głos Skaywalkera:
- Dzień dobry! Dokąd Pani się tak spieszy?
- Stang. - Zaklęła cicho Ahsoka, starając się w pewnym stopniu swoją obecność w Mocy. Uśmiechnęła się nieco sztucznie. - Dzień dobry mistrzu Skaywalker. Jeszcze nie jesteś w senacie?Właśnie miałam tam lecieć na twoje przemówienie.
- Ja też miałem lecieć do senatu. Ale skoro jesteś senatorką to chyba powinnaś już tam być.
- Jestem żoną senatora i naprawdę muszę już iść obiecałam mężowi, że będę szybciej. - I siląc się na uśmiech. Wskoczyła do śmigacza nie czekają na odpowiedź. Odlatując usłyszała jedynie głos Jedi:
- A, tutaj co robiłaś?
- Nigdy się nie dowiesz. Podobnie jak reszta świata. - Powiedziała togrutanka bardziej do siebie niż do niego, jednak  nie wiedziała jak bardzo się myli.

Pół godziny później Ahsoka wchodziła na platformę Onderonu.
- Już jestem Lux. - Powiedziała do męża.
- Już? Zostało jeszcze dziesięć minut. Kim ty jesteś i co zrobiłeś z moją żoną? - Zapytał udając przerażenie.
- Ha ha ha. Bardzo zabawne. A, tak na serio. Byłam przed Świątynią Jedi i Luke Skaywalker mnie zauważył. No co się tak na minie patrzysz? Musiałam. - Dodała jeszcze togrutanka widząc wyraz twarzy Bonteriego.
- Ahsoka. Ustaliliśmy już dawno, że tam nie chodzisz.  Jak by się ktoś dowiedział, że... - Zaczął.
- Cicho Lux! Nie tutaj! A, ja naprawdę musiałam tam pójść. Tak chciała Moc. - Ofuknęła go.
- Super. O odczuwanie Mocy pokłócimy się w domu. A ty i tak tam nie powinnaś tam chodzić.
- Lux! Czas Imperium już minął, a przebywanie pod Świątynią nie jest już karane śmiercią.
- Ale przebywanie tam wciąż może wydawać się dziwne.
- Oj dobra dobra. Wiesz, że jestem dobra w zwiewaniu i wymyślaniu historyjek.
- Mhm. Bo zwiewanie wcale nie jest podejrzane. I szukanie Pluszowych zwierzątek pod Świątynią Jedi też nie.
- Czepiasz się szczegółów. A teraz cicho. - Zakończyła rozmowę Ahsoka gdy wyleciała platforma, na której stał Luke Skaywalker.
- Drodzy senatorzy Nowej Republiki. Jestem tu dzisiaj, by prosić was o zezwolenie na odbudowę Zakonu Jedi... - Zaczął Jedi. Nagle przerwały mu głosy senatorów z wysuwających się platform innych planet:
- Jakiego Zakonu Jedi?! Jedi to zdrajcy!
- Właśnie! Jedi doprowadzili do upadku Republiki! Gdyby Imperator nie stworzył Imperium byłoby po nas!
- Niech cię Sarlacc zje! Zakon Jedi zawsze pragnął tylko władzy! Nie dobra i demokracji!
- To Jedi doprowadzili do Wojen Klonów! To podli zdrajcy! - Przekrzykiwali się różni senatorzy. Ahsoka starała się uspokoić.
- Podli politycy! Wierzą w co im się powie! - Myślała nie wierząc co słyszy. - Dobra Ahsoka uspokój się. Nie ma emocji jest spokój. Nie ma emocji jest spokój. Nie ma emo... - Powtarzała sobie w myślach dawno zapomniany Kodeks. Ale krzyki słychać było dalej:
- Jedi to zdrajcy!
- Precz z nim!
- Idź i wypchaj się kupą banthy!
Ahsoka nie wytrzymała. Nawet powtarzanie Kodeksu Jedi jej nie pomogło. Wstała i podeszłą do przodu platformy. Wcisnęła guzik i platforma wysunęła się.
- Cicho! - Krzyknęła tak głośno, że wszyscy politycy ucichli. - Skąd wiecie, że Jedi to zdrajcy? Pytaliście się  jakiegoś?
- A, ty się pytałaś? - Przerwał jej jakiś głos, ale nie zwracała na niego uwagi.
- Wiecie to, bo tak powiedział wam Palpatine, który sam był Sithem - wrogiem Jedi. Jedi nigdy nie pragnęli władzy. Jedynie pokoju i dobrobytu w Republice. Wojny Klonów to nie ich wina, a separatystów i Sithów. Może nie wszyscy Jedi byli sympatyczni, ale wszyscy pragnęli dobra i pokoju. A, wy powtarzacie to co powiedział wam Sith! - Wylewała z siebie swoją złość torgutanka, gdy przerwał jej głos kolejnego polityka:
- A, skód ty to wszystko niby wiesz?
Ahsoka słyszała za sobą głos Luxa:
- Ahsoka nie mów im.
Ale tym razem nie zignorowała pytania.
- Wiem to ponieważ... sama byłam Jedi.
- To nie możliwe. Jedi wyginęli. - Słyszała głosy. Widziała zaszokowanie na ich twarzach. Największe u Luka Swaywalkera.
 -To jest możliwe. - Powiedziała do nich. - Słyszeliście o zamachu na Świątynie Jedi w czasie Wojen Klonów? To ja byłam o niego oskarżona. To ja jestem Ahsoka Tano. To ja omal nie zginęłam przez moją przyjaciółkę. To ja byłam padawanką bohatera Republiki, padawanką samego Anakina Skywalkera, którego wy uważacie za bezwzględnego sierpacza Imperatora. Byłam Jedi i przeżyłam, ale czy jestem taka zła za jakich bierzecie Jedi? Nie. Ja też chcę dobra dla Republiki. Tak samo jak Luke Skywalker, którego zakrzyczeliście bezpodstawnymi obelgami, mimo, że to on przyczynił się do upadku Imperium Sithów. - Skończyła mówić togrutanka i platforma Onderonu wróciła na swoje miejsce. Wszyscy senatorzy byli cicho. Pierwsza odezwała się księżniczka Leia, która do wyboru wielkiego Kanclerza miała pełnić jego rolę (czy kobieta może być kanclerzem?):
- Myślę, że teraz możemy zagłosować w sprawie Nowego Zakonu Jedi.
Rozległy się ciche przytakiwania i po  chwili Księżniczka Leja ogłosiła wynik:
- Większością głosów ogłaszam, że Nowy Zakon Jedi zostaje zatwierdzony!
Rozległy się brawa i politycy zaczęli opuszczać swoje platformy. Ahsoka pociągnęła Luxa jak najszybciej do wyjścia. Niepotrzebnie mówiła prawdę. Teraz będzie miała same problemy. Och, czemu się nie opanowała i nie posłuchała męża. Już prawie byli przy śmigaczu, aż nagle przed nimi pojawił się... Luke Skaywalker!
- Dziękuję ci. Gdybyś nie powiedziała o sobie to Nowy Zakon Jedi nie uzyskałby zatwierdzenia. Ale nie miałem pojęcia, że jacyś Jedi jeszcze żyją. Mistrz Yoda powiedział, że jestem ostatni.
- Ja nie jestem Jedi. Byłam wykluczona z Zakonu i nie wróciłam. W końcu musiałam o sobie komuś powiedzieć. Czego się nauczysz, tego nie zapomnisz. Nie umiem żyć w kłamstwie. Kiedyś kłamałam, żeby żyć, a teraz prawda pomogła tobie. Cieszę się, że mogłam pomóc.
- Czyli nie wróciłaś do Zakonu? - Upewnił się Skaywalker.
- Nie. Nie miałam po co. Wtedy znikłam. Dlatego mistrz Yoda o mnie nie wiedział. Ale ja byłam tutaj.
- Nie miałaś po co.  - Odezwał się Jedi -  A teraz masz?
- Nie rozumiem cię.
- Wrócisz do Zakonu i pomożesz mi go odbudować?
- Nie mogę! Mam męża!
- I co z tego Nowy Zakon nie musi być taki sam jak stary. To zakaz uczuć wpędził mojego ojca na złą drogę.
- Rób co chcesz kochanie. - Wtrącił się do rozmowy Lux. - Wiesz, że cię kocham.
- Je nie wiem... - Wyjąkała Ahsoka. Nagle obok Luka pojawił się duch Anakina:
- Wróć Smarku. Pomóż mojemu synowi.
- Dobrze. Wrócę do Zakonu i pomogę Lukowi go odbudować.

_______________________________________________________________________


Ok. Miał być one-shot z okazji Przebudzenia Mocy, nie jest taki, ale trudno.
Pytanko. Ma ktoś pomysły na lepsze teksty niż "wypchaj się kupą banthy" i "niech cię sarlacc zje"?

Dedyk dla:
Tych co idą na premierę.

NMBZW!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział 1

Ahsoka niespokojnie chodziła po dolnych poziomach. Nagle usłyszała za sobą głos:
- Nadal włóczysz się po dolnych poziomach ? Znów uciekłaś z więzienia? Czy ci wybaczyli i teraz chcesz mnie aresztować?
- Fajny pomysł. Ale to trochę za różowe, po tym co mi zrobili. Nieprawdaż?- Powiedziała Ahsoka odwracając się.- No bo wiesz. Ścigali mnie, wywalili z Zakonu, żeby nie było, że stawiają się Republice, a potem oczyścili z zarzutów i myśleli, że wrócę. No i właśnie dlatego chciałam ci podziękować. Gdybyś nie powiedziała Anakinowi o Bariss to zapewne już bym nie żyła. No i przepraszam, że nie dam rady wstawić się za tobą u Rady Jedi.
- Gdybym mu nie powiedziała to pewnie sama bym nie żyła. - Powiedziała Ventress i widząc zdziwioną minę Ahsoki dodała. - No wiesz myślał, ze to ja cię wrobiłam. Ciekawe skąd miał takie przypuszczenie.
Nagle barwy na lekku Ahsoki stały się wyraźniejsze.
-Oj. Przepraszam. To przez to, że miała twoje miecze. A, tak poza tym mam pytanie; mogłabym z tobą spędzić kilka dni zanim polecę na Onderon?
- Na Onderon?Po co chcesz tam lecieć?A zresztą nie ważne. Jak chcesz to możesz zostać, pod warunkiem, że się mnie słuchasz.
-W porządku.

***

Anakin stał na balkonie apartamentu Padme. Nie mógł uwierzyć w ostatnie wydarzenia. Jego padawan został oskarżony o zamach na Świątynię Jedi, usunięty z Zakonu, a po tym jak on sam znalazł winowajcę, Ahsoka nie wróciła do Zakonu. Nie mógł uwierzyć, że teraz nie będzie Smarka, który by się z nim kłócił na każdym kroku i przezywał. Teraz czuł, że Ahsoka wciąż gdzieś tu jest. Mimo, że początkowo nie chciał jej szkolić, przekonał się do niej i utworzyła się między nimi mocna więź, która łatwo nie wygaśnie. Czuł, że Ahsoka tu była, ale nie specjalnie się tym przejmował. Pewnie chciała pożegnać się z Padme. W końcu były przyjaciółkami.
- Ani? - Usłyszał za sobą głos Padme. - Wszystko w porządku?
- Tak. Tylko się zamyśliłem. - Odpowiedział jej zmuszając się do lekkiego uśmiechu.
- Martwisz się o Ahsokę. Prawda?
- Tak. Nie mogę uwierzyć, że jej już nie ma.
- Była tu dzisiaj, wiesz?
- Tak. Czuję. O co jej chodziło?
- Chciała się dowiedzieć jak może się stąd wydostać.
- Gdzie chce lecieć?
- Myślę, że nie chciałaby, żebyś wiedział.
- Zapewne. Wiesz co się stanie z Bariss Offe?
- Jutro będzie rozprawa. Chociaż wątpię czy coś da. Wszystko wskazuje na to, że działała z własnej woli i próbowała zwalić to na Ahsokę.

- Aha. Chodźmy spać Padme. Mam dość przeżyć jak na razie, chcę odpocząć.

_______________________________________________________


Dobra, wiem, że krótkie. Nie zabijać mnie. 

Dedyk dla:
Tej wariatki co mnie o rozdziały męczy, czyli Pandusi Dusi
 NMBZW!!!!

PS. Jeszcze cztery dni!!!

czwartek, 10 grudnia 2015

Prolog

Cześć! Jestem wielką fanką Star Wars, a Ahsoka Tano to moja ulubiona postać i postanowiłam napisać bloga o jej dalszych losach. Tak więc o to jest prolog, mam nadzieję, że wam się spodoba.
NMBZW!

                                                                                                                         


Ahsoka schodziła po ostatnich stopniach Świątyni... Jej dawnego domu.
- I co ja teraz zrobię? - Pomyślała. - Przcież nie zawróci i nie powie, że to był tylko taki żart, że wraca. Oni się jej wyparli! Wydalili z Zakonu mimo że wiedzieli, że jest niwinna. Przecież czuli, że nie kłamie! Ale „dobro Zakonu” jest ważniejsze niż wierność jego członkom! Oto czym staje się Zakon Jedi! Tylko Anakin jej wierzył. No właśnie... Anakin... stał teraz przed wejściem do świątyni i patrzył na nią ze smutkiem.
- Ahsoka! - Powiedziała do siebie po cichu. - Ogarnij się! Lepiej zastanów się, co robić!
Nagle w jej głowie zaświtała pewna myśl:
- Lux! Teraz nie obowiązują jej zasady Zakonu! Może kochać!Ale jak dostać się na Onderon? Hmm. Przecież przyjaciół ma nie tylko w Zakonie. Padme na pewno coś wymyśli.

***


Padme siedziała w swoim apartamencie i kończyła rozmawiać z Anakinem. Powiedział jej, że Ahsoka odeszła z zakonu. Nagle usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę wejść! - Powiedziała szybko. Zaa drzwi wychyliła się postać kilkunastoletniej togrutanki.
- Ahsoka! - Powitała ją senatorka.
- Cześć Padme. - Przywitała się dziewczyna.
- Słyszałam, że nie wróciłaś do Zakonu. Co teraz chcesz zrobić? - Zaczęła Padme.
- To prawda. - Westchnęła Ahsoka. - Nie mogłam zostać. Dlatego przyszłam do ciebie. Wiesz jak mogę dostać się na Onderon?
- Tak wiem. A po co ci ta informacja? Nie wolisz wrócić na Shili? - Odpowiedziała Padme.
- Nie chcę wracać na Shili. A na Onderonie... no wiesz chwilę tam spędziłam znam tam niektórych. - Powiedziała Ahsoka, a paski na jej lekku stały się trochę wyraźniejsze.
- Niech zgadnę. Senator Lux Bonteri? I czemu nie chcesz wrócić na Shili? - Dopytywała Padme. - W końcu to twoja ojczysta planeta.
- Może tak, może nie chodzi o Luxa. A na Shili nie mogę wrócić. Nie mogę. - Ahsoka odpychała wspomnienia o rodzicach, którzy krzyczeli na nią ilekroć używała Mocy. - Ale mi nie odpowiedziałaś. Jak mogę dostać się na Onderon?
- Nie chcesz mówić to nie. A jeśli chodzi o Onderon to za kilka dni mają się odbyć negocjacje w sprawie przyłączenia Onderonu do Republiki. Jeśli dostanę tę misję to mogę cię zabrać. Ale czas do wylotu musisz gdzieś spędzić. Zaproponowałabym ci u mnie, ale często przychodzą do mnie różni senatorowie, a ty chyba nie chcesz żeby ktoś cię tu zobaczył? - Powiedziała Padme. Co prawda nie była w 100% szczera. Nie chciała aby Anakin zobaczył tu Ahsokę.
- Nie chcę. - Stwierdziła Ahsoka. - Ale mam... sprawę do kogoś na dolnych poziomach. Zostanę z nim przez jakiś czas.
Padme wstała i z półki wzięła holowyświetlacz.
- Masz Ahsoka. - Podała jej. - Przez to się skontaktujemy.
- Dziękuję. Pa Padme. Do zobaczenia
- Do zobaczenia.

                                                                                                                                               

PS. 
Zostało 8 dni do premiery "Przebudzenia Mocy" kto idzie?