sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 11

- No mów,co jest, bo naprawdę zamówię prawnika, tyle że sobie! - Wrzeszczał Lux, gdy Ahsoka pakowała sobie do buzi kotlety (dobra, za dużo kotletów, ale są fajne [to Magda]).
- Mówiłam, że nie odpowiem na żadne pytanie bez prawnika po swojej stronie. - Odpowiedziała mu spokojnie Tano.
- To powiedz mi co robiłaś przez cały dzień. To nie jest pytanie. - Nie odpuszczał Bonteri.
- Na rozkazy działam jeszcze gorzej, senatorku. A tak poza tym, to mi nie mów, co mam robić, bo jeszcze się zbuntuję. - Powiedziała togrutanka.
- Wtedy wywalę cię osobiście z mojego łóżka i domu. - Upierał się chłopak.
- No cóż, zawsze mogę iść do Anakina. - Dziewczyna nadal spokojnie przeżuwała mięso.
Lux nie lubił tematu Anakina, szczególnie kiedy chodzi o Ahsokę.
- Co się tak zarumieniłeś? - Z satysfakcją odezwała się togrutanka - A jeśli chodzi o twój dom, to życzę powodzenia w łażenu po mega wąskich parapetach. I tak mnie z tąd nie wygonisz. Za fajna jestem. - Zaśmiała się.
- Ej, pytam cię tak na serio! Dlaczego ZAWSZE musisz się ze mną kłócić... - Westchnął zrezygnowany Lux.
- Bo jesteś wspaniałym przykładem mięczaka, a tak poza tym to na kim ja się mam wżywać, co? - Krzyknęła Tano.
- Proponuję mistrza Windu. - senator usiadł obok Ahsoki.
- Tak, tylko szkoda że go tu nie ma. - przeżuła ziemniaka.
- Jak nie chcesz mówić to nie. Ale założę się, że poszłaś zobaczyć się z Anakinem do sali senatu. - Podsumował Bonteri.
- Skąd wiesz że tam byłam? - Zerwała się nagle togrutanka.
- Mieliśmy zamontowane kamery w sali obrad, i wyświetlaliśmy monitoring na którym wyraźnie widać cień togrutanki, siedzącej na oknie. Coś ty zrobiła, co? Dlaczego...? - Chłopak nie krył złości. Ahsoka wstała od stołu i lekko się zaniepokoiła.
- Lux, to nie tak jak myślisz. Tam był taki facet w kapturze,śledziłam go! Zabrał coś z biurka senatorów, ale nie zdążyłam zareagować.... - Broniła się Tano.
- Ja ci wierzę, ale senat nie puści ci tego tak łatwo... poza tym, twoi koledzy Jedi mają za zadanie cię schwytać i przywieźć przed oblicze kanclerza Palpatine'a, więc nieźle sobie nagrabiłaś. - Stwierdził z powagą senator.
- Co? Ale Anakin dobrze wie, że jestem niewinna! Nigdy by mnie nie aresztował! Poza tym to już trzeci raz w ciągu jakiegoś tygodnia (tak mi się wydaje), kiedy jestem ścigana. To się robi nudne. - Westchnęła dziewczyna.
- No wiesz, Anakin może myśleć sobie co chce, ale rozkazy, to rozkazy. A poza tym, to ja tu się o ciebie zamartwiam na śmierć, a ty mi mówisz, że to się robi nudne. Naprawdę, kobieto, co ty robiłaś w tym tygodniu...?
- Najpierw byłam oskarżona o zamach i uciekłam z więzienia, potem pomogłam wydostać się Barriss, a teraz chodziłam po mieście i poszłam za tym gostkiem w kapturze. A tak w ogóle to co wam ukradli?
- Po przeszukaniu niezwykle ważnych dokumentów...
- Chyba chciałeś powiedzieć po przeszukaniu kosmetyków w toaletce niezwykle grubych senatorów...- Przerwała mu Ahsoka ze śmiechem.
- Ej! Po pierwsze ważę nie całe 60 kilo! Po drugie: Senatorzy się NIE malują! Po trzecie: Jesteś ścigana i oskarżona o poważne przestępstwo, a ty się śmiejesz! (żeby już nie pisać Aha, ok) po czwarte: skradziono (serio długo nad tym myślałyśmy) tajne dane o Onderonie.
- Czyli...? - spytała.
- Nie mogę ci powiedzieć, te dane są ściśle tajne, a ludzie za przeproszeniem z zewnątrz nie mają prawa wiedzieć o istnieniu niektórych z tych dokumentów.
- Ej no. Jak już jestem oskarżona o kradzież, to chcę wiedzieć, o co dokładnie.
- Ale nie mogę ci powiedzieć. Nie masz prawa wiedzieć o istnieniu tych dokumentów, ile razy mam mówić.
- Oj weź powiedz. Nie jestem z zewnątrz. Mam ci przypomnieć co tu robiłam?
- Nie musisz. A ja i tak ci nie mogę powiedzieć.
- Bo zaraz oberwiesz. Muszę wiedzieć co rzekomo ukradłam! Masz mi powiedzieć!!! - Ahsoka zastanowiła się chwilę. - Albo cię pocałuję.
- Serio? Już wolałbym pocałować tyłek Jabby.
- Da się zrobić... i tak trzeba go zchwytać, chociaż wątpię czy byś to przeżył. No i jestem o wiele piękniejsza i lepsza od Jabby, ale jak chcesz koniecznie całować jego tyłek...
- Okropna jesteś.
- Wiem. A teraz gadaj!
- Nie.
- Mam cię pocałować? - Zagroziła Ahsoka ponownie.
- Nie.
- A zaprowadzić cię do Jabby?
- Też nie.
- Czyli wolisz mnie. Ha!
- Kto to powiedział?
- Ty. A teraz gadaj bo cie na serio pocałuję.
- Jak sobie chcesz. Mam tu gdzieś coś do dezynfekcji ust. A ja i tak ci nie powiem. - Odparł Lux ze śmiechem.
- Fuj. Wiesz, że istnieje coś takiego jak pasta do zębów? (pomysł Magdy)
- W przeciwieństwie do ciebie wiem, ale jakoś wczoraj ci to nie przeszkadzało.
- Jesteś okropny.
- Ty bardziej.
- No dobra powiesz mi, czy naprawdę mam cię pocałować?
- A proszę cię bardzo. - Zaśmiał się znowu chłopak przysuwając się do dziewczyny. Ahsoka również się uśmiechnęła i delikatnie go pocałowała.
- Teraz mi powiesz?
- Ehh. Ale jak się wyda, że ci powiedziałem to zwalam na ciebie. - Westchnął w końcu Bonteri.
- Ok.
- Skradziono tajne mapy podziemnych kwater z uzbrojeniem, kody do głównej bazy danych Onderonu i hasła do cel więziennych największych przestępców Onderonu. 
- Nie, no, serio. Myślałam że zabrali uliczne Toi - Toie. (głupi pomysł Magdy) - zażartowała Ahsoka.
- Dziewczyno! Wiesz jak poważna jest ta sprawa?!?
- Już się nauczyłam nie przejmować. Na serio, od tego można zwariować. - odpowiedziała mu togrutanka (kocham to słowo [Magda]). - A co do skradzionych materiałów, to ja powinnam się tym przejmować najbardziej.
- A może jest tak, jeśli tego jeszcze nie zauważyłaś, że ja martwię się o ciebie bardziej niż ty sama o siebie? - Zarumienił się Bonteri.
- Nie miaucz mi tu, senatorku. A tak w ogóle to na co komuś takie papierzyska? A tym bardziej mi?
- Na przykład żeby wypuścić największych przeciwników Onderonu i zbuntować ich przeciwko Republice.
- I ja bym miała coś takiego zrobić?
- No wiesz, byłaś już oskarżona parę razy.
- Za pierwszym razem okazało się, że to wina Barriss, a za drugim zostałam uniewinniona, bo za tym stał ktoś inny niż Barriss. Tak więc jestem całkowicie niewinna i nadal nie wiem czemu to niby ja miałabym ukraść te dane. To nie ma sensu.
- Dla ciebie tak, no ale wiesz. Jednak byłaś oskarżona i nawet jeśli niewinna, to mogłabyś wkurzyć się na Republikę i chcieć się zemścić, za to że rozwalili ci życie i tak dalej. No i mogłabyś też nie mieć co robić, więc mogłabyś po prostu szukać sobie jakiegoś zajęcia, ktoś by cię wynajął żebyś to wykradła. Proste.
- Aha, ok. Kto wymyślił tę cudowną teorię?
- Pan prawnik Zomvin Asdoihutiyk.(Jak się wszyscy domyślają, to pomysł Magdy).
- PAN PRAWNIK??? Ja nie mogę! Trochę mniej szacunku dla głupków, proszę.
- Nie ważne. W każdym razie Zomvin Asdoihutiyk ma bardzo wysoką pozycję polityczną i poparcie wielu senatorów, prawników...
- Nie zaczynaj mi tu wymieniać !!! Powiedz po prostu: Kupa kosmicznych paplanników... (matko, jak to brzmi)!
- Mam wielką nadzieję, że mnie do nich nie zaliczasz.
- Nie pytaj. Nie chcesz znać odpowiedzi.
- Ty... ty...
- Nie wymyślaj kotlecie, proszę. I tak nie masz na mnie jakiegoś sensownego przezwiska, za to ja, czyli ta mądrzejsza mam na ciebie z cztery (senatorski paplannik się liczy).
- Okej, no to wszystko jasne. Z całym szacunkiem, ale rozmawiamy już od jakiejś godziny, a ja robię się głodny.
- Serio? Ja się już najadłam. (kotletami! (MAGDA!!!))

***
Anakin siedział w swoim hotelowym pokoju. Nie miał ochoty nikogo widzieć, nawet Obi-Wana (♥). Ciągle myślał o tym, że kolejny raz musi ścigać Ahsokę. Kenobiemu też było trudno, ale nie mógł się sprzeciwiać radzie Jedi i Senatowi. Ale on nie mógł jej ścigać. Po pierwsze: dobrze wiedział, że Tano jest niewinna. Po drugie: była jego padawanką. Co prawda byłą, ale Skywalker ciągle miał nadzieję, że Togrutanka wróci do Zakonu, chociaż teraz nieco w to zwątpił...  jak ona może się czuć? Trzeci raz oskarżona o zbrodnię przez swoją byłą rodzinę... ale nie wyglądała na mocno przejętą. Znając ją, mogła właśnie się topić w toalecie i śmiać się równocześnie (kolejny pomysł Magdy, a właściwie to ja (czyli Magda) aktualnie cały czas pisze, nawet teraz XD (teraz, kiedy ja zajmowałam się czytaniem! Po za tym cały czas piszemy na zmianę!)). No cóż, może się z nią skontaktuje. Skupił się i coś poczuł. 
- Nie teraz! Prowadzę właśnie rozmowę! - Usłyszał w głowie głos dziewczyny. - Nie teraz!... Jabby, ale jak chcesz koniecznie całować jego tyłek...
- Co?!
- Oj! Sorki! To nie do ciebie! Gadam na 2 fronty. Pa! - Przerwała połączenie togrutanka.
- Aha. - skomentował to wszystko Skywalker, po czym się uśmiechnął się. - Na prawdę, można ją topić w kiblu, a ona i tak będzie wyzywać ludzi od Jabby. - Westchnął.
***
Około 16:30 Ahsoka i Lux siedzieli w domu i bardzo kreatywnie nic nie robili. W pewnej chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
- Proszę - Powiedział Bonteri otwierając drzwi. W drzwiach stanął... Anakin Skywalker!
- Sorki że przeszkadzam, ale muszę pogadać z Ahsoką. - odezwał się rycerz Jedi.
- Ahsoka? A co niby ona miałaby robić w moim domu? - Ręce senatora trzęsły się ze zdenerwowania.
- Daj spokój, do nikogo innego nie powiedziałaby ,,Pocałuj tyłek Jabby" czy coś w tym stylu. Mogę wejść? - Zapytał.
- Ale przecież ci mówiłem, że Ahsoka jest gdzieś indziej i...
- Załóżmy, że to oznacza TAK - Przerwał mu Anakin i wszedł do środka. W salonie, na fioletowej kanapie siedziała jego była padawanka. Gdy tylko go zobaczyła zerwała się na nogi.
- ANAKIN??? Co ty tu robisz?! Jak się dowiedziałeś...
- Daruj sobie. Tak, mi też bardzo miło się z tobą widzieć. - Odparł Jedi i usiadł obok dziewczyny. - A teraz powiedz mi, jakim cudem znalazłaś się na oknie w sali obrad. - Zaczął Skywalker. Ahsoka już miała wzywać prawnika, ale z Anakinem to nie to samo, co z Luksem, więc nie protestowała.
- To nie tak... ja nic nie zabrałam...
- No przecież wiem, głupi nie jestem...
- Serio? - Przerwała mu Tano udając zdziwienie. (no musiałam ;))
- ...ale co ty tam robiłaś? Jak nie będziesz miał sensownego powodu, to tym razem nie dam rady cię uratować, a admirał Tarkin wciąż za tobą szczególnie nie przepada. - Kontynuował Wybraniec nie zwracając uwagi na Ahsokę.
- No fakt. Gość mnie nie lubi.
- I to nielubienie pogorszyło się po twoim ostatnim numerze.
- Po tym jak uwolniłam Barriss?
- Aha. Oczywiście, admirał...
- Daruj sobie stopnie wojskowe i im podobne, albo będę do ciebie mówiła per. "mistrzu Jedi"
- No dobra. No to po tym jak uwolniłaś Barriss to Tarkin się wściekł i od razu poleciał do senatu, licząc, że skażą was obie, ale, że na nagraniu z więzienia Barriss mówiła, że ktoś ją zmusił do tego zamachu i obydwie zostałyście uniewinnione, więc Tarkin się wściekł.
- NO! Już wiem... to... ten Zomvin... - Pogrążyła się w myślach Ahsoka.
- Pan Prawnik Asdoihutiyk? (skróty klawiszowe rządzą!) A co on ma do tego...??? - Zdziwił się Wybraniec.
- Tyle co ty masz wspólnego z Ulicznym Toi-Toiem. (Tak, uwzięłam się na Toi-Toje (Magda) (i na kotlety!)).
- No to po co poruszasz jego temat, skoro nie ma nic wspólnego z tą sprawą? - Spytał.
- No właśnie ma. I to bardzo dużo.
- No to czemu... Czekaj co?! - Zdenerwował się Jedi.
- No jak to co? Przecież to Asdoihutiyk (jak ja uwielbiam kopiować i wklejać :D) mnie oskarżył.
- Ale, że co ja mam niby wspólnego z ulicznymi Toi-toiami?!
- Oprócz zapachu i wyglądu?
- O ty...
- Zapewne to, że dość długo w nich przesiadujesz.
- Ahsoka... - Rzucił ostrzegawczo Skywalker.
- Jakby co Lux, będę na górze wywalać twoje ciuchy z szafy! - Krzyknęła togrutanka i wskoczyła na parapet otwartego okna..
- Eeeh... - Zaczął Lux - A właśnie miałem zaproponować Anakinowi ,,kawkę lub herbatkę" (To ja, Magda).
 - To sobie proponuj. Ja muszę zrobić miejsce na swoje nowe ciuchy! - Z pokoju Luxa Ahsoki dobiegł głos dziewczyny.
- Nowe ciuchy? Coś ty dzisiaj robiła dziewczyno?!
- Okradłam cię i poszłam kupić sobie zapas normalnych ubrań bez jęczącego mi nad uchem chłopaka!
- Dobrze, że przynajmniej nie musiałem iść z tobą.
- Ty byłeś zajęty polityczną paplaniną.
- Wiecie, że ja tu wciąż jestem?! - Przerwał im Anakin. - I gadaj mi zaraz Ahsoka coś ty tu wyrabiała!
- No przecież mówiłam ci przez Moc. Ja tylko pobiłam senatora, groziłam komuś wybiciem zębów, upieczeniem na zielono i tak dalej, no i jeszcze okradłam Luksa i jestem oskarżona o kradzież jakiś tam dokumentów. Mam ci się jeszcze z czegoś spowiadać?!
- Po pierwsze zejdź tutaj, bo pójdę do ciebie. Po drugie, owszem masz, więc złaź!
- Aha, już. Lux, własnie skończyłam wywalać twoje ciuchy! One są naprawdę plątliwe. W każdym razie masz je! - Tano zrzuciła tonę ubrań na głowę senatora, a ten się przewrócił.
- Okej.... - Zaczął Anakin, pomagając Luksowi wstać. - Co tu się działo? Wyjaśnij mi. - Zwrócił się do Bonteriego ze złością.
Chłopak szybko wyjaśnił Skywalkerowi, co Ahsoka robiła przez te 3 dni, pomijając oczywiście niektóre momenty (wszyscy wiedzą, o co chodzi XD).
- No to pięknie. A dlaczego, jeśli można wiedzieć Ahsoka przyszła właśnie do ciebie...? - Spytał podejrzliwie Jedi.
- Bo nie chciało mi się siedzieć na Courusant i nonstop obrywać brudną wodą od Ventress i Barriss. - Odpowiedziała zamiast senatora togrutanka zeskakując z okna.
- Nie chciałaś lecieć na Shili? - Zainteresował się Wybraniec.
- Nie i nic ci do tego. - Odpowiedziała mu Tano, ale już nie tak łagodnie.
- Eee... Mistrzu Jedi... lepiej omijać tematy, o których Ahsoka nie chce mówić, bo można skończyć nieciekawie... - Ostrzegł go Lux.
- Ty może i skończyłbyś nieciekawie, ale wątpię czy Ahsoka dałaby radę mi coś zrobić. - Odpowiedział spokojnie Skywalker.
- To, że nigdy nie udało mi się cię pokonać, nie znaczy, że nie mogę zrobić ci krzywdy. - Wtrąciła się dziewczyna. - Pamiętasz może jak kiedyś przez tydzień chodziłeś z podbitym okiem, albo tak cię pogryzłam, że wciąż masz ślady?
- Poważnie? Gdzie? - Zapytał ze śmiechem Lux.
- Nie twoja sprawa. - Mruknął Anakin. - Ahsoka możemy pogadać trochę bez  niego?
- No dobra, chodź do mojego pokoju.
- Chyba raczej mojego. - Przerwał jej Bonteri.
- Już nie. - Odpowiedziała mu togrutanka i wskoczyła na parapet, a Skywalker za nią.

_______________________________________________________

Tadam! Najdłuższy rozdział w historii! Gratulacje dla tych, co dotrwali do końca. No tak szczerze miał być dłuższy, ale stwierdziłyśmy z Magdą, że wtedy to naprawdę nikt tego nie przeczyta.
Tak. Prześladowały mnie wielkie litery i kropki i spacje. GRRRR!!! A poza tym to znowu dodałam tu coś kosmicznego, na przykład Toi-Toie :)
I tak bardziej kosmiczne rzeczy pojawiały się tu w czasie pisania.
Naprawdę!?... E tam. Chciałam tylko powiedzieć, że ostatni lub przedostatni raz męczę ludzi na tym blogu:( KOTLETY <3
MAGDA, DAJ SOBIE LUZ Z TYMI KOTLETAMI!!!!!!!
E tam. I tak Lux jest podobny do kotleta tyle, co Anakin do ulicznego Toi-Toja (I ja nadal nie wiem, czy ja to dobrze piszę XD)
*wali głową w ścianę* Ehh, dobra kończymy, bo ja tu nerwowo nie wytrzymam.
Dedyk dla:
wszystkich, co uczciwie dotarli do końca!!! (czyli zapewne nielicznego procenta XD)

Niech Moc Kotletów i Toi-Toiów Będzie Z Wami!!!
MAGDA!!! *zaczyna gonić Magdę z włączonym mieczem świetlnym*

NMBZW!!!