niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 12

- To wyjaśnisz mi dokładnie co robiłaś? - Spytał Anakin Ahsokę, gdy weszli do Luksa jej pokoju.
- No mówiłam ci już - Wywróciła oczami dziewczyna.
- Ahsoka to nie są żarty. Ja się o ciebie martwię.
- A ja mam wszystko w tyłku Jabby.
- Domyślam się. Powiesz mi? - Poprosił.
- Ehh. Czemu ja zawsze muszę się tłumaczyć jak mamusi? Co mam ci powiedzieć?
- Wszystko.
- Ehe. Urodziłam się w... - Zaczęła opowiadać Tano.
- Ahsoka! Pytam poważnie.
- Dlaczego ja zawsze muszę się spowiadać?! To nie fair.
- Powiesz mi?
- No dobra. Od którego momentu?
- O tego jak wyszłaś ze Świątyni. - Skywalker specjalnie nie powiedział "odeszłaś z Zakonu". To go zbyt bolało.
- Poszłam do Padme, poprosić ją żeby mi pomogła wydostać się z Courusant, potem poszłam na dolne poziomy, spędziłam trochę czasu z Ventress, uwolniłam Barriss, pooblewałyśmy się wodą, poleciałam na Onderon, resztę już wiesz.
- Wodą?
- No wiesz. Ja zaczęłam, bo poprosiłam Ventress, żeby oblała Barriss, bo ona nigdy nie może się obudzić. Wtedy Barriss oblała Ventress, a ona powiedziała jej, że to był mój pomysł i też oberwałam. A co?
- Aha, ok. A czemu wybrałaś właśnie Onderon?
- A co to jest, przesłuchanie, że ci muszę wszystko mówić?
- Dokładnie.
- Lux! Żądam prawnika po swojej stronie! - Zawoła togrutanka
- Daj sobie spokój z tym prawnikiem! - Odpowiedział Bonteri zza drzwi.
- A ty nie podsłuchuj. - Powiedział Anakin w stronę drzwi.
- No właśnie! - Poparła Skywalkera Ahsoka. - Lepiej załatw mi prawnika!
- Daruj sobie tego prawnika! - Wrzasnął senator i odszedł od drzwi.
- Powiedz mi czemu wybrałaś właśnie Onderon. - Poprosił ponownie Wybraniec.
- Moja sprawa i nic ci do tego. - Odburknęła Tano i odwróciła się do niego plecami.
- Ahsoka czy ty nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?
- Rozumiem, aż za dobrze. Ale nie musisz. Przeżyję, bez twojej opieki mamusiu.
- Zdajesz sobie sprawę, że prędzej czy później będziemy musieli cię aresztować mimo, że tego nie chcemy.
- Tak jakby. Ale wiem, że jestem niewinna i mam nadzieje, że mi się poszczęści i to mnie uratuje, jak wcześniej.
- Jedi nie wierzą w szczęście.
- Nie jestem Jedi.
- Jesteś i to, że odeszłaś niczego nie zmienia.
- Miło, że tak myślisz Anakinie, ale wątpię, żeby ktoś też tak uważał, łącznie ze mną. Nie jestem Jedi. A teraz chyba powinieneś już iść, zanim ktoś zorientuje się, że tu byłeś. - Stwierdziła togrutanka starając się ukryć uczucia.
- Chyba masz rację. Ale mam dla ciebie radę. Jeśli chcesz przeżyć kilka następnych dni, to nie wychylaj nosa z poza tego domu. Postaram się nie dopuścić do tego, żeby ktoś przyszedł tutaj przeszukać ten dom i spróbuję odnaleźć prawdziwego winowajcę, ale nic nie obiecuję. Niech Moc będzie z tobą Ahsoka. - Powiedział Jedi i wyszedł przez okno.
- I z tobą Rycerzyku. Dziękuję ci. - Odpowiedziała cicho Ahsoka i zaczęła płakać (no musiałam. Trzeba się trochę pobawić i jej psychiką, no nie?).

***

- Uwolnij ich i nastaw przeciw Republice. Rozkaż im terroryzować mieszkańców. - Mówiła postać z hologramu.
- Tak, mój mistrzu. ale jak mam ich przekonać. - Odpowiedziała klęcząca postać w kapturze.
- Powiedz co oferujemy i że Republika ich zabije.
- Tak mistrzu.
- I bądź ostrożny. Będą teraz pilnować więzień bardziej niż pałacu.
- Wiem mistrzu. Nasza wtyka w rządzie świetnie działa. Dodatkowo o kradzież oskarżyli jakąś byłą Jedi. Ahsoka Tano, czy jakoś tak.
- To dobrze. Ale bądź mimo wszystko bardzo ostrożny. Ona była padawanką Anakina Skywalkera. On jej na pewno będzie pomagał i spróbuje na własną rękę znaleźć prawdziwego winowajce.
- Tak mistrzu. - Po tych słowach hologram zniknął, a postać w kapturze uśmiechnęła się złowieszczo (mam fazę na niewidoczne uśmiechy. ;P). Wstała i poszła w kierunku więzień Onderonu. Oczywiście były bardzo strzeżone, ale dla niego (to facet jest jak coś. Nie umiem mówić o nim "niej" jak wypadało by gdybym mówiła postać) nie stanowiło to problemu. Lord Sidius długo go szkolił. Był przygotowany na wyzwania. Podszedł w cieniu do najbliższych strażników i popchnął ich Mocą. Śmiertelnie. Szybko załatwił kolejnych i pobiegł do najpilniej strzeżonych cel. Po pokonaniu kolejnych dwudziestu strażników znalazł się na miejscu. Cele dwóch największych bandziorów Onderonu: Misertym Kimow i Arweset Galow (kto nie kocha wymyślać imion klikając byle jakie klawisze? :D).
Wpisał po dziesięć wykradniętych haseł i drzwi do cel się otworzyły.
- Czego chcesz? - Zapytał jeden ze zbirów.
- Uwolnić was. - Odpowiedział tajemniczy gostek.
- Żądasz czegoś w zamian? - Spytał drugi bandzior.
- Byście walczyli na korzyść separatystów.
____________________________________________________

Strasznie was przepraszam, że tak krótko i że wczoraj nie wstawiłam ale ostatnio mocniej skupiłam się na drugim blogu i nie zdążyłam napisać. A jutro do szkoły. Ja nie chcę! Dobrze, że chociaż za cztery tygodnie Wielkanoc. No nic, nie będę was moim jojczeniem zamęczać. Mam nadzieję, że się wam spodobało.
Dedyk dla:
Pauliny

NMBZW!!!