sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 5

Anakin stał na mostku statku, którym lecieli. Cały czas miał nieodparte wrażenie,że coś mu cały czas umyka. Coś, czego nie chciał by opuścić. W końcu, zrezygnowany spytał się Obi-wana.
- Mistrzu ty też czujesz jakby...
- Coś nam umykało? Tak, czuję. - Przerwał mu Kenobi.
-  Ciekawe co nam umyka. Przecież wszystko sprawdziliśmy i tak dalej... - Zaczął rozmyślać Skywalker.
- A ty masz teorie o co chodzi? - Bardziej stwierdził niż zapytał Stewjończyk.
- A ty zawsze czytasz mi w myślach. Ale tak. Ten cień, który widziałem na lądowisku. On nie daje mi spokoju.
- Myślisz, że to Ahsoka?
- Nie wiem Obi-Wanie, myślę, że bym ją wyczuł. No chyba, że ona naprawdę nie chce być znaleziona.
- Jeśli tu jest i nie chce być znaleziona to jej na to pozwólmy. - Zakończył rozmowę Obi-Wan i odwrócił się od Ankina. Ale, Wybraniec wciąż rozmyślał nad tym, że Ahsoka może być na statku, którym lecą, a on jej nawet nie zobaczy. W końcu stwierdził, że mimo wszystko spróbuje znaleźć Ahsokę. Pod pretekstem "nie mogę tu już ustać idę zajrzeć do senatorów'" i nie zwracając uwagi na uniesioną brew starszego Jedi wyszedł z mostka. Gdy znalazł się kilka metrów dalej postanowił zdać się na Moc i ruszył w kierunku, który mu wskazała. Po chwili dotarł do większego schowka, w którym przechowywane było większość rzeczy potrzebnych na statku. (tak wiem świetny opis miejsca) Czuł, że coś jest coraz bliżej, nagle zza rogu wyszedł Obi-Wan.
- Anakinie, co tu robisz? - Spytał się Kenobi.
- Ja, ten no czułem, że ten... - Zaczął się tłumaczyć Skywalker. - Tak jakby tu ktoś był...
- Anakinie, tu nie ma Ahsoki zrozum to. - Przerwał mu Obi-Wan.
- Skąd to wiesz?! Ja czuję, że tu jest. Prawie ją znalazłem! - Odparł mu z wyrzutem młodszy Jedi.
- Anakinie. Ja rozumiem, że za nią tęsknisz, ale wróć do rzeczywistości! Ahsoki tu nie ma. Wiedzielibyśmy o tym. Zapewne jest gdzieś na dolnych poziomach Courusant.
- Ale ja czułem, że gdzieś tu jest. Po prostu dobrze się ukryła i tyle. - Fuknął Skywalker, kończąc rozmowę. - Po co przyszedłeś, oprócz zaprzeczania swoim przeczuciom?
- Niedługo dolatujemy. I naprawdę, nie wiesz czy chodzi o Ahsokę. Je też za nią tęsknię, ale zrozum, ona idzie swoją drogę, my idziemy swoją. W każdym razie poinformuj senatorów. - Zrezygnowany Jedi odwrócił się. Dobrze wiedział, że Anakin i tak będzie szukała Ahsoki i o niej nie zapomni.Na niego nie było mocnych. Ten drugi też po chwili wyszedł i skierował się pomieszczenia, w którym przebywali senatorzy.

***
Ahsoka odetchnęła z ulgą. Anakin sobie poszedł. Wiedziała, że o mało co jej nie znalazł i usłyszała, jak Obi-Wan go strofował. Gdyby wiedział jak się mylił. Przywołała swoje myśli do porządku. Nie mogła się rozpraszać, ponieważ prawie całą uwagę skupiała na ukryciu się w Mocy. Chwila rozproszenia i Obi-Wan i Anakin ją wyczują. Na szczęście niedługo mieli lądować. Nareszcie będzie miała spokój i spotka Luxa. Tego drugiego nie mogła doczekać się najbardziej.

***

Barriss siedziała w domu Ventress i czekała na jej powrót z wieczornego spaceru. Żałowała, że nie ma Z nią Ahsoki, ale togrutanka wyleciała rano na Onderon. Rozmyślała właśnie o zamachu i co się z nią stanie gdy, a właściwie jeśli zostanie uniewinniona. W końcu nie miała zamiaru mieszkać z Ventress całe życie. Rozmyślania przerwały jej kroki dathomirianki.
- Już wróciłam Barriss. I nie uwierzysz co podsłuchałam. - Zaczęła łowczyni.
- Co? - Spytała zaciekawiona Offe.
- Słyszałam jak strażnicy rozmawiali o poszukiwanej osobie. O tobie!
- Serio? Wciąż jestem oskarżona i muszę uciekać? Pięknie.
- Wcale nie. Strażnicy mówili coś, że jesteś uniewinniona, ale Jedi chcą cię przesłuchać w jakiejś tam sprawie. Nie dosłyszałam. - Wyjaśniła wszystko wiedźma. (jej znalazłam kolejny synonim do Ventress!) 
- Może tego głosu? Ale serio? Senat mnie uniewinnił i zaczął myśleć? Jak Jedi się do tego nie mieszali to nie wiem w jaki sposób. - Zaczęła zgadywać milirianka.
- Zapewne chodzi o ten głos. Ale chyba za dużo im nie powiesz, skoro nie masz nawet podejrzeń.
- No fakt, za wiele im nie powiem. Ale na pewno był to ktoś bardzo potężny. Nad Jedi nie da się od tak panować, jak nad jakimś Gemorreaninem. (dobrze napisałam?) 
- No tak zawsze coś. Czyli masz zamiar iść? - Upewniła się łowczyni.
- Pójdę. Może jutro rano. I tak nie mam nic do roboty, no a skoro jestem uniewinniona to muszę się od ciebie wynieść...
- Wiesz co. Jak chcesz ze mną zostać to możesz. - Zaproponowała Dathomirianka.
- Serio?!
- Tak. Muszę na kimś zużyć tą brudną wodę.
- O ty. - Powiedziała Barriss z diabelskim uśmiechem i przewróciła Ventress na podłogę. - Zaraz zobaczymy kto tu będzie od zużywania wody. - Wybiegła szybko z pomieszczenia. Po chwili wróciła z wiadrem pełnym zimnej wody i bez wahania oblała nią wiedźmę.
- Ej! - Zaprotestowała datomirianka i przewróciła Offe na podłogę.
- Coś czuję, że miło nam będzie razem. - Uśmiechnęła się milirianka.
- Z pewnością. - Odpowiedziała uśmiechem Assaj. (ludzie jak to dziwnie brzmi) Tak rzadko uśmiechała się szczerze. Zaczęła się zmieniać.

Gdy Ventress obudziła się następnego ranka i zobaczyła Barriss mamroczącą o planecie różowych kwiatków, bezszelestnie wstała i wyszła  z pomieszczenia. Wróciła niosąc wiadro zimnej i brudnej wody. Już miała wylać jego zawartość na miliriankę, gdy ta gwałtownie się obróciła i wyciągnęła ukryte dotychczas wiadro z taką samą wodą. Obydwie naraz wylały na siebie zawartość i zaczeły się śmiać. W końcu, gdy się uspokoiły, Ventress zaczęła rozmowę.
- Kiedy ty wstałaś, że udało ci się zabukować wiadro? - Spytała.
- Gdzieś o 4 nad ranem. - Odpowiedziała jej milirianka. - Akurat się obudziłam i nie mogłam spać.
- Spoko. Czyli nie zawsze do południa śnisz o tęczowych krainach?
- Hej! To tak po prostu mi się zdarzyło...
- I tak po prostu Ahsoka stwierdziła, że ty tak zawsze.
- Tak.
- Jasne, już ci wierzę. A tak w ogóle, która godzina?
- Coś po 5. Chyba za wcześnie, żeby iść do senatu?
- Do senatu?
- No raczej nie do Świątyni Jedi.
- A to nie Jedi cię szukali?
- Ale i tak takie przesłuchania organizuje się w  senacie, więc po co iść do Świątyni?
- No w sumie. Ale mamy jeszcze trochę czasu. Chodźmy się przejść. - Zakończyła wiedźma i obydwie wyszły.

Dwie godziny później, Barriss stwierdziła, że może już iść do Senatu.
- Iść z tobą? - Spytała się jej dathomirianka.
- Nie, lepiej nie, bo cię jeszcze aresztują. W końcu masz na koncie dość dużo działań przeciw Republice.
- Masz rację. będę czekać, aż wrócisz. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

__________________________________________________________

Dobra moje nazwy miejsc są oszałamiające. :P  A ja mam już 1000 wejść! I dzisiaj powracają Star Wars Rebelianci! I powiedzcie mi po co ja to piszę. :P
Dedyk dla:
Soni

NMBZW!!!