sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 6

Barriss stała przed budynkiem senatu galaktycznego. Nie wiedziała całkiem gdzie ma pójść, ale po chwili namysłu zdecydowała, że pójdzie do sądu. (Dobra, nie wiem czy były obok siebie, ale uznajmy, że tak) Gdy miała wejść, usłyszała niezadowolony głos:
- Barriss Offe. Co tu robisz. - Admirał Tarkin nie ukrywał niezadowolenia, że została uniewinniona.
- Podobno jestem poszukiwana na przesłuchanie. - Odpowiedziała Barriss.
- A tak. Jesteś, ale przez Jedi, a nie przez Senat, więc powinnaś się raczej zgłosić do Świątyni Jedi, a nie tutaj.
- Do Świątyni Jedi?
- Tak, głucha jesteś? Zaraz kokoś powiadomię, żeby cię tam zawiózł.
- No ten gość, to za mną nie przepada. - Powiedziała Milirianka do siebie. -Ale czemu chcą mnie wezwać do Świątyni, przecież nie jestem już Jedi.

Po trzydziestu minutach Barriss była w Świątyni. Teraz to już naprawdę uznała, że Jedi coś odwaliło. Chcieli ją przesłuchiwać w sali Rady, jakby miała składać raport o wyniku kolejnej bitwy. Ogarnięta takimi myślami wjechała windą do Sali Rady.
- Nawet mnie nie pilnują. - Westchnęła cicho. Po chwili otworzyły się przed nią drzwi. Prawie cała Rada była na miejscu, tylko mistrz Kenobi był obecny w postaci hologramu.
- No to super. - Mruknęła pod nosem i stanęła na środku sali. Nie ukłoniła się. Miała już gdzieś te bzdurne zasady zachowania.
- Barriss Offe. - Zaczął mistrz Yoda. - Wiesz czemu wezwana zostałaś ty. O głosie, który ci spowodować wybuch kazał, opowiedz.
- Nie mam pojęcia kto to mógł być, jeśli o to chodzi, ale na pewno był to mężczyzna. Był silny Mocą. I to bardzo. Wpływał na mnie kiedy byłam w Świątyni i nikt o tym nie wiedział. Nikt go nie wyczuł. No i zdołał mnie prawie kontrolować. No nie tyle kontrolować co przekonywać do swoich racji. Ja mam mocny umysł i nie jest łatwo tak nade mną panować. - Wyjaśniła Barriss. Specjalnie nie wspominała o zdolnościach Jedi.
- To mógł być darth Sidius. - Odezwał się mistrz Kenobi.
- Wydaje mi się to nie. - Mruknął mistrz Yoda. - On bawił by się tak nie. Hmmm. To inny ktoś być musiał.
- Ale kto? - Wtrącił mistrz Plo Koon.
- Tego wiedzieć nie wiem, ale wroga nowego mamy. - Zakończył temat mistrz Yoda. - Lecz nie po to tylko wezwaliśmy cię. Rada zatwierdziła decyzje tą. Do Zakonu Jedi wrócić teraz możesz.
Milirianka zbaraniała. Oni pozwali jej wrócić, mimo tego co zrobiła i co mówiła. Zastanawiała się kto poddał ten pomysł. Nie wiedziała co zrobić. Z jednej strony była mile zaskoczona i chciała wrócić, ale z drugiej, przecież zwątpiła w Zakon i zaczęła życie poza nim.
- Ja nie wiem. - Wykrztusiła w końcu. - Muszę się zastanowić. - I wybiegła z Sali. Wiedziała, że nie było to stosowne zachowanie, ale musiała sobie wszystko przemyśleć.

***

Ahsoka w końcu mogła odetchnąć z ulgą. Wylądowali pół godziny temu i mogła nareszcie spokojnie opuścić statek. Cieszyła się, że w końcu zobaczy Luxa. Bez wahania ruszyła do budynku, w którym prawdopodobnie mieszkał Lux. Gdy szła stwierdziła, że od jej ostatniej wizyty stolica wyładniała. No i nie było tu blaszaków. Gdy dotarła do budynku, w którym mieściło się mieszkanie Luxa wskoczyła na okno i Mocą otworzyła je.
- Ha. Pan senatorek będzie miał niespodziankę. - Uśmiechnęła się i podskoczyła na parapet.

Godzinę później Lux wszedł do swojego pokoju. Spotkanie z senatorami już się odbyło i miał nareszcie czas wolny. Nagle usłyszał jakiś ruch. Błyskawicznie się podniósł sięgając po blaster, który nosił zawsze przy sobie. Gdy się odwrócił zobaczył... togrutankę wychodzącą z jego szafy! Była zaplątana w jego ubrania i próbowała się z nich wyswobodzić przeklinając przy tym.
- Stang. Czemu te ciuchy muszą być takie plątliwe. I czemu ty geniuszy celujesz we mnie z blastera?
- Ahsoka? co tu robisz? A zwłaszcza w mojej szafie? - Chłopak był zaskoczony ty co zobaczył.
- Przyleciałam z misją jako pasażer na gapę. Zapewne słyszałeś o zamachu na Świątynię Jedi. No to po tym jak zostałam uniewinniona i nie chciałam wrócić do Zakonu, to stwierdziłam, że przylecę tutaj. Poprosiłam Padme o pomoc, a ona powiedziała, że mogę spróbować przylecieć z misją dyplomatyczną. No i jak już tu jestem to chciałam ci zrobić niespodziankę i przyprawić o zawał, ale zaplątałam się w twoje ciuchy. - Wyjaśniła Tano wciąż próbując się wyswobodzić. - A ty byś mógł pomóc.
- A po co? Za fajnie się patrzy jak sama próbujesz.
- Luxie Bonteri obiecuję ci, że zginiesz. -Powiedziała togrutanka uwalniając się całkowicie i rzucając na senatora.
- No co ty. Za ładny jestem. - Odpowiedział jej Bonteri ze śmiechem, gdy rozłożyła go na łopatki.
- Jeszcze zobaczymy. - Odpowiedziała mu Ahsoka całując go.

__________________________________________________________

Jest Luksoka!!! Tak, nareszcie! Dobra wiem, że krótki, ale nie miałam czasu, a jak miałam to mi weny brakowało. Ludzie jak ja chcę mieć już ferie! Ehhh. Jeszcze dwa tygodnie w szkole. No dobra po co ja się tu użalam.

Dedyk dla:
Eiry Tano

NMBZW!!!

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 5

Anakin stał na mostku statku, którym lecieli. Cały czas miał nieodparte wrażenie,że coś mu cały czas umyka. Coś, czego nie chciał by opuścić. W końcu, zrezygnowany spytał się Obi-wana.
- Mistrzu ty też czujesz jakby...
- Coś nam umykało? Tak, czuję. - Przerwał mu Kenobi.
-  Ciekawe co nam umyka. Przecież wszystko sprawdziliśmy i tak dalej... - Zaczął rozmyślać Skywalker.
- A ty masz teorie o co chodzi? - Bardziej stwierdził niż zapytał Stewjończyk.
- A ty zawsze czytasz mi w myślach. Ale tak. Ten cień, który widziałem na lądowisku. On nie daje mi spokoju.
- Myślisz, że to Ahsoka?
- Nie wiem Obi-Wanie, myślę, że bym ją wyczuł. No chyba, że ona naprawdę nie chce być znaleziona.
- Jeśli tu jest i nie chce być znaleziona to jej na to pozwólmy. - Zakończył rozmowę Obi-Wan i odwrócił się od Ankina. Ale, Wybraniec wciąż rozmyślał nad tym, że Ahsoka może być na statku, którym lecą, a on jej nawet nie zobaczy. W końcu stwierdził, że mimo wszystko spróbuje znaleźć Ahsokę. Pod pretekstem "nie mogę tu już ustać idę zajrzeć do senatorów'" i nie zwracając uwagi na uniesioną brew starszego Jedi wyszedł z mostka. Gdy znalazł się kilka metrów dalej postanowił zdać się na Moc i ruszył w kierunku, który mu wskazała. Po chwili dotarł do większego schowka, w którym przechowywane było większość rzeczy potrzebnych na statku. (tak wiem świetny opis miejsca) Czuł, że coś jest coraz bliżej, nagle zza rogu wyszedł Obi-Wan.
- Anakinie, co tu robisz? - Spytał się Kenobi.
- Ja, ten no czułem, że ten... - Zaczął się tłumaczyć Skywalker. - Tak jakby tu ktoś był...
- Anakinie, tu nie ma Ahsoki zrozum to. - Przerwał mu Obi-Wan.
- Skąd to wiesz?! Ja czuję, że tu jest. Prawie ją znalazłem! - Odparł mu z wyrzutem młodszy Jedi.
- Anakinie. Ja rozumiem, że za nią tęsknisz, ale wróć do rzeczywistości! Ahsoki tu nie ma. Wiedzielibyśmy o tym. Zapewne jest gdzieś na dolnych poziomach Courusant.
- Ale ja czułem, że gdzieś tu jest. Po prostu dobrze się ukryła i tyle. - Fuknął Skywalker, kończąc rozmowę. - Po co przyszedłeś, oprócz zaprzeczania swoim przeczuciom?
- Niedługo dolatujemy. I naprawdę, nie wiesz czy chodzi o Ahsokę. Je też za nią tęsknię, ale zrozum, ona idzie swoją drogę, my idziemy swoją. W każdym razie poinformuj senatorów. - Zrezygnowany Jedi odwrócił się. Dobrze wiedział, że Anakin i tak będzie szukała Ahsoki i o niej nie zapomni.Na niego nie było mocnych. Ten drugi też po chwili wyszedł i skierował się pomieszczenia, w którym przebywali senatorzy.

***
Ahsoka odetchnęła z ulgą. Anakin sobie poszedł. Wiedziała, że o mało co jej nie znalazł i usłyszała, jak Obi-Wan go strofował. Gdyby wiedział jak się mylił. Przywołała swoje myśli do porządku. Nie mogła się rozpraszać, ponieważ prawie całą uwagę skupiała na ukryciu się w Mocy. Chwila rozproszenia i Obi-Wan i Anakin ją wyczują. Na szczęście niedługo mieli lądować. Nareszcie będzie miała spokój i spotka Luxa. Tego drugiego nie mogła doczekać się najbardziej.

***

Barriss siedziała w domu Ventress i czekała na jej powrót z wieczornego spaceru. Żałowała, że nie ma Z nią Ahsoki, ale togrutanka wyleciała rano na Onderon. Rozmyślała właśnie o zamachu i co się z nią stanie gdy, a właściwie jeśli zostanie uniewinniona. W końcu nie miała zamiaru mieszkać z Ventress całe życie. Rozmyślania przerwały jej kroki dathomirianki.
- Już wróciłam Barriss. I nie uwierzysz co podsłuchałam. - Zaczęła łowczyni.
- Co? - Spytała zaciekawiona Offe.
- Słyszałam jak strażnicy rozmawiali o poszukiwanej osobie. O tobie!
- Serio? Wciąż jestem oskarżona i muszę uciekać? Pięknie.
- Wcale nie. Strażnicy mówili coś, że jesteś uniewinniona, ale Jedi chcą cię przesłuchać w jakiejś tam sprawie. Nie dosłyszałam. - Wyjaśniła wszystko wiedźma. (jej znalazłam kolejny synonim do Ventress!) 
- Może tego głosu? Ale serio? Senat mnie uniewinnił i zaczął myśleć? Jak Jedi się do tego nie mieszali to nie wiem w jaki sposób. - Zaczęła zgadywać milirianka.
- Zapewne chodzi o ten głos. Ale chyba za dużo im nie powiesz, skoro nie masz nawet podejrzeń.
- No fakt, za wiele im nie powiem. Ale na pewno był to ktoś bardzo potężny. Nad Jedi nie da się od tak panować, jak nad jakimś Gemorreaninem. (dobrze napisałam?) 
- No tak zawsze coś. Czyli masz zamiar iść? - Upewniła się łowczyni.
- Pójdę. Może jutro rano. I tak nie mam nic do roboty, no a skoro jestem uniewinniona to muszę się od ciebie wynieść...
- Wiesz co. Jak chcesz ze mną zostać to możesz. - Zaproponowała Dathomirianka.
- Serio?!
- Tak. Muszę na kimś zużyć tą brudną wodę.
- O ty. - Powiedziała Barriss z diabelskim uśmiechem i przewróciła Ventress na podłogę. - Zaraz zobaczymy kto tu będzie od zużywania wody. - Wybiegła szybko z pomieszczenia. Po chwili wróciła z wiadrem pełnym zimnej wody i bez wahania oblała nią wiedźmę.
- Ej! - Zaprotestowała datomirianka i przewróciła Offe na podłogę.
- Coś czuję, że miło nam będzie razem. - Uśmiechnęła się milirianka.
- Z pewnością. - Odpowiedziała uśmiechem Assaj. (ludzie jak to dziwnie brzmi) Tak rzadko uśmiechała się szczerze. Zaczęła się zmieniać.

Gdy Ventress obudziła się następnego ranka i zobaczyła Barriss mamroczącą o planecie różowych kwiatków, bezszelestnie wstała i wyszła  z pomieszczenia. Wróciła niosąc wiadro zimnej i brudnej wody. Już miała wylać jego zawartość na miliriankę, gdy ta gwałtownie się obróciła i wyciągnęła ukryte dotychczas wiadro z taką samą wodą. Obydwie naraz wylały na siebie zawartość i zaczeły się śmiać. W końcu, gdy się uspokoiły, Ventress zaczęła rozmowę.
- Kiedy ty wstałaś, że udało ci się zabukować wiadro? - Spytała.
- Gdzieś o 4 nad ranem. - Odpowiedziała jej milirianka. - Akurat się obudziłam i nie mogłam spać.
- Spoko. Czyli nie zawsze do południa śnisz o tęczowych krainach?
- Hej! To tak po prostu mi się zdarzyło...
- I tak po prostu Ahsoka stwierdziła, że ty tak zawsze.
- Tak.
- Jasne, już ci wierzę. A tak w ogóle, która godzina?
- Coś po 5. Chyba za wcześnie, żeby iść do senatu?
- Do senatu?
- No raczej nie do Świątyni Jedi.
- A to nie Jedi cię szukali?
- Ale i tak takie przesłuchania organizuje się w  senacie, więc po co iść do Świątyni?
- No w sumie. Ale mamy jeszcze trochę czasu. Chodźmy się przejść. - Zakończyła wiedźma i obydwie wyszły.

Dwie godziny później, Barriss stwierdziła, że może już iść do Senatu.
- Iść z tobą? - Spytała się jej dathomirianka.
- Nie, lepiej nie, bo cię jeszcze aresztują. W końcu masz na koncie dość dużo działań przeciw Republice.
- Masz rację. będę czekać, aż wrócisz. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

__________________________________________________________

Dobra moje nazwy miejsc są oszałamiające. :P  A ja mam już 1000 wejść! I dzisiaj powracają Star Wars Rebelianci! I powiedzcie mi po co ja to piszę. :P
Dedyk dla:
Soni

NMBZW!!!

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 4

Ahsoka obudziła się już o 5 rano i natychmiast wstała. Miała jeszcze cztery godziny do odlotu statku, ale znała Obi-Wana na tyle, że wiedziała, że będzie on co najmniej godzinę przed odlotem, a Anakin z niewiadomych jej powodów, zawsze się spieszył, jeśli chodziło o senator Amidalę, więc jeśli chciała się dobrze ukryć to musiała być na miejscu jak najszybciej. Gdy wstała zobaczyła, że Barriss i Ventress jeszcze śpią, co ją zdziwiło, ponieważ Datomirianka informowała ją, że zawsze wstaje bardzo szybko.
- Halo! Pobudka panienki! - Zawołała. Ventress natychmiast otworzyła oczy i wstała, a Barriss tylko odwróciła się na drugi bok mamrocząc coś o tęczowej krainie.
- Serio?! Tęczowa kraina?! - Mruknęła Ventress. - Ona tak zawsze?
- Niestety tak. - Westchnęła Ahsoka. - Masz może wiadro lodowatej wody?
- Coś się znajdzie. - Łowczyni nagród uśmiechnęła się złośliwie i wyszła z pomieszczenia. Wróciła po chwili niosąc wiadro lodowatej wody tak brudnej, że nie nadawała się do niczego i zaczęła wylewać jego zawartość na Offe.
- Ej! - Zaprotestowała Milirianka i wyrwała Mocą wiadro Ventress, wylewając na nią resztę zawartości.
- A to za co?! - Krzyknęła zdenerwowana Dathomirianka.
- Za to, że ty mnie oblałaś! - Odpowiedziała jej Offe.
- Bo Ahsoka mi kazała! Mówiła, że ciebie się nie da obudzić.
- Nic takiego nie mówiłam! - Zaczęła bronić się Tano. - Odpowiedziałam ci na pytanie i spytałam się czy nie masz wiadra wody.
- To trochę zmienia postać rzeczy. - Uśmiechnęła się Barriss i przewróciła Ahsokę na mokrą podłogę. - Teraz jesteśmy kwita. - Powiedziała Barriss chichocząc.
- Barriss! Jestem mokra! - Wrzasnęła Ahsoka.
- Odkrycie roku. - Przerwała jej winowajczyni.
- Sama jesteś odkrycie roku! Może mam się teraz przemknąć na pokład tego statku niezauważona zostawiając za sobą mokre ślady, na które Anakin i Obi-Wan w ogóle nie zwrócą uwagi! Co?!
- Najlepiej by było. - Odpowiedziała Barriss niewzruszona złością Ahsoki.
- Uspokój się Ahsoka bo masz minę jakbyś chciała zamordować Barriss. - Zaczęła uspokajać togrutankę Ventrss.
- Nie wykluczam tego. - Fuknęła Tano.
- Oj dobra, dobra nie, żebym miała jakoś wiele przeciwko...
- Ej! - Przerwała jej Barriss.
- ... ale na pewno spokojnie zdążysz wyschnąć. - Skończyła Dathomirianka nie zwracając uwagi na Offe.
- Mam nadzieję. - Mruknęła Tano. - Dobra ja się będę musiała niedługo zbierać.
- Jeszcze zdążymy poszukać czegoś do jedzenia, chodźcie. - Powiedziała Ventress i ruszyła do drzwi, a Barriss i Ahsoka za nią.

Półtora godziny później, stały przed lądowiskiem.
- To się chyba musimy pożegnać. - Zaczęła Tano.
- Dobrze cie było zobaczyć i dziękuję za uwolnienie mnie. - Powiedziała Barriss i przytuliła się do Ahsoki.
- Tylko nie próbuj znowu czegoś zmalować, bo drugi raz cię nie wyciągnę. - Rzekła półżartem Ahsoka. - A tak na serio to możesz zostać uniewinniona, bo jeszcze w więzieniu mówiłaś mi, że to nie ty i na pewno to jest na nagraniu, więc jeśli w senacie ktoś potrafi myśleć to zaczną szukać tego kogoś kto jest za to odpowiedzialny, ale nie pokazuj się dopóki nie będziesz oficjalnie uniewinniona.
- Tak mamusiu. - Uśmiechnęła się Offe. Przyszła kolej na Ventress
- No to pa Ahsoka. 
- No, pa Ventrss. - Już miała się odwrócić, gdy zatrzymała ją Dathomirianka.
- Ahsoka! Prawie zapomniałam ci to dać! - Wyciągnęła miecze świetlne należące do Tano.
- Gdzie ty je znalazłaś?! - Spytała zaskoczona Togrutanka.
- Shoto na terenie więzieni jak cię śledziłam, a po miecz poszłam w nocy. - Wyjaśniła łowczyni.
- To dlatego nie mogłaś wstać! - Zgadła Ahsoka.
- Może. A zresztą nie jesteś moją mamą.
- Wiem. I dziękuję ci... Assaj - Przytuliła kompletnie ogłupiałą Ventress. Nikt od dawna jej tak nie nazywał.
- Nie ma sprawy. - Odwzajemniła uścisk Ahsoki. Nagle wszystkie coś poczuły.
- Anakin i Obi-wan? Tak szybko? - Jęknęła Ahsoka. - Postarajcie się, żeby was nie wyczuli. Muszę biec! - Odwróciła się i podbiegła do statku na właściwym lądowisku, zostawiając Offe i Ventress same.
- Chyba wracamy do siebie. - Wzruszyła ramionami Dathomirianka.
- Czyli mogę zostać z tobą? - Upewniła się Barriss.
- Ale tylko do czasu, aż twoja sprawa nie przycichnie, albo nie będziesz uniewinniona.

***

Anakin obudził się wcześnie. Przypomniał sobie poprzedni dzień i poczuł się szczęśliwy. Admirał Tarkin nalegał na natychmiastową rozprawę w sprawie ucieczki Barriss, a sąd przegłosował uniewinnienie i Ahsoki i Barriss, oraz zajął się poszukiwaniem rzeczywistego sprawcy. Zapewne to zadanie przypadnie Jedi. Żałował tylko, że nie może być z Padme, ale ze względu na dzisiejszą misję wolał dla bezpieczeństwa zostać w Świątyni. Bez sensu ten wyjazd skoro praktycznie Onderon jest już w Republice. No ale formalności muszą być! A on by mógł się zająć poszukiwaniem Ahsoki i Barriss. Na pewno trzymały się razem, a Offe musiała być przesłuchana w sprawie tego głosu. No ale po co ich szukać teraz! Lepiej jeszcze trochę poczekać,najlepiej jak odlecą z planety! A odlecą na pewno, bo Ahsoka prosiła Padme o pomoc. Ogarnięty takimi myślami wstał i zaczął się szykować do wyjścia. Było co prawda około szóstej, ale jeśli chodziło o lot z Padme lubił być dużo wcześniej. No i miał dziwne przeczucie, że musi tam pójść jak najszybciej. Zamyślony wyszedł z pokoju i zaczął iść w kierunku lądowiska. Przestał rozmyślać dopiero gdy na kogoś wpadł, a tym kimś okazał się Obi-wan.
- Wow. Anakinie już na nogach? Nie poznaję cię. Może coś ci się stało? Albo lunatykujesz z otwartymi oczami? - Spytał żartobliwie Kenobi podnosząc się.
- Bardzo śmieszne mistrzu. A ty co tak wcześnie tu robisz? - Odpowiedział pytaniem Skywalker.
- No wiesz. Jak byś każdego ranka nie robił za śpiącą królewnę to byś wiedział, że zazwyczaj wstaję o takiej godzinie.
- I chodzisz nie patrząc pod nogi?
- To ty na mnie wpadłeś.
- Bo myślałem i nie zwróciłem uwagi. A do zderzenia nie z biegu potrzeba nie patrzenia pod nogi ze strony dwóch osób.
- Może ja też myślałem?
- Nad czym? 
- A ty o czym?
- O dniu wczorajszym.
- Anakinie? Właśnie powiedziałeś coś w za mądrze jak na ciebie uporządkowany sposób. Jesteś pewny, że nie musisz iść do medyka?
- Strasznie śmieszne. O jak powiem, że o Ahsoce to będzie dobrze? I wciąż nie powiedziałeś mi o czym ty myślałeś.
- O pewnym przeczuciu. I nadal nie powiedziałeś mi całej prawdy.
- No dobrze. Też miałem dziwne przeczucie. I czuję, że muszę iść na lądowisko.
- Ja też to czuję. Chodźmy razem.

Dwadzieścia minut później byli na miejscu. Od razu poczuli, że ktoś ich wyczuł, a konkretnie trzy aury w Mocy, które bardzo szybko znikły.
- Co to było? - Zapytał zdziwiony Skywalker przystając na chwilę.
- Najwyraźniej ktoś tu jest. I to nie byle kto, ale ktoś czuły na Moc. Zapewne nie chce, żebyśmy ich znaleźli, tylko szkoda, że tak szybko ukryli swoją obecność w Mocy. - Odparł Kenobi. - Powinniśmy być ostrożni. To mogą być jacyś nowi uczniowie Dooku.
- Może jeszcze nie uciekli! - Stwierdził Anakin i szybko wybiegł na lądowisko jednak jedyne co zobaczył to cień togrutanki na statku.
- Jest tu coś? - Spytał Kenobi podchodząc do niego.
- Nie, tylko zdawało mi się... A zresztą nie ważne. To na pewno złudzenie. - Odpowiedział szybko jego były padawan.
- Ahsoka? - Obi-wan nawet nie musiał pytać. Wiedział, że Anakin za nią tęskni. Mogło mu się wydawać. Chyba...

___________________________________________________________

Dobra, jest rozdział.Zawzięłam się i napisałam, więc się cieszcie.

Dedyk dla:
Jedi i Sithów z mojej klasy


NMBZW!!!

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 3

Z niewiadomych powodów część ostatniego posta nieodwracalnie mi się usunęła, nawet nie wiem kiedy, więc jeszcze raz napisałam ją tutaj.
_______________________________________________________

- Zostałem poinformowany, mistrzu Jedi. Właśnie na was czekaliśmy. - Odpowiedział Windu Tarkin.
- Doskonale. Puśćcie nagranie. - Uciął rozmowę Anakin. Kiedy klon włączył holonagranie, nie mógł uwierzyć... to Ahsoka pomogła Barriss! Pomogła osobie, przez którą omal nie zginęła. Wybaczyła jej, a on sam nie potrafił. Kiedy nagranie się skończyło, był naprawdę dumny z Ahsoki. Zachowała się jak prawdziwa Jedi. Był tylko ciekawy skąd miała informacje o wyroku Barriss.
- A, więc to Ahsoka Tano pomogła uciec Barriss Offe. Musimy je natychmiast złapać! - Od razu zaczął mówić Tarkin.
- Je?! A jakim prawem chce pan ścigać Ahsokę admirale?! - Zdenerwował się natychmiast Skywalker.
- Pomogła uciec zamachowczyni. To również jest przestępstwo. - Odpowiedział admirał.
- Nie sądzę ja by Barriss Offe złapać się dała. - Wtrącił mistrz Yoda.
- Po za tym Barriss Offe stwierdziła, że ktoś kazał jej to zrobić. Powinniśmy dowiedzieć się kto. - Dodał mistrz Windu.
- Mogła chcieć odsunąć od siebie podejrzenia. - Upierał się przy winie Barriss Tarkin. - Po za tym nawet jeśli to nie ona to musi uzyskać uniewinnienie od senatu. I Ahsoka Tano też!
- Czy mamy kontynuować poszukiwania? - Spytał się klon stojący obok.
- Nie. - Odezwał się natychmiast trójka Jedi.
- Ale zostaną wznowione jak senat uzna Tano i Offe za winne. - Powiedział Tarkin.
- A, ty admirale zrobisz wszystko by tak było i to jak najszybciej? - Spytał Anakin. Zamiast odpowiedzi Tarkin wyszedł.

***

- Gdzie my idziemy Ahsoka? - Po raz setny spytała Bariss.
- Mówiłam ci już. Do „domu” Ventress. - Odpowiedziała togrutanka zaznaczając palcami cudzysłów. - Już niedaleko.
- CZemyA czemu przy mówieniu dom, robisz palcami cudzysłów? - Nie dawała za wygraną Offe.
- A, nazwałabyś coś na dolnych poziomach domem? Szczególnie gdzie nikt się nie wprowadził?
- Eee... Chyba nie.
- No właśnie.
- Ale kiedy dojdziemy?
- Bariss. Ja cię chyba zgryzę. Bądź chwilę cicho. Jesteś bardziej wkurzająca niż Anakin.
- Widzisz? Zmieniłam się.
- Da się zauważyć. Ciekawe w jaki sposób.
- Nie rób takich min! Kiedy dojdziemy?!
- Już jesteśmy. - Powiedziała Ahsoka i zniknęła za zawaloną ścianą, a Bariss weszła za nią. Gdy przeszły przez stare drzwi ukryte za ścianą ich oczom ukazała się postać Ventress.
- Ty! - Wykrzyknęła widząc Bariss. - Ahsoka! Czemu przyprowadziłaś tu tą złodziejkę i morderczynię!
- Chodzi ci o twoje miecze? - Spytała Bariss. - Sory, raczej już ich nie odzyskasz. I mówiłam już Ahsoce, że to nie był MÓJ pomysł.
- Ty ty ty... Ahsoka!
- Eee Ventress spokojnie Okej? Zresztą nie domyśliłaś się co chcę zrobić śledząc mnie?
Ventress spojrzała na nią pytającym wzrokiem:
- Skąd wiesz?
- Nawet nie próbowałaś ukryć swojej obecności w Mocy. Sondowałam teren, żeby sprawdzić czy nie było tam żadnych Jedi. A, teraz przestań stać jakbyś chciała zabić Bariss i mnie, usiądźmy i porozmawiajmy. W porządku? - Datomirianka i Milirianka przytaknęły.
- A, więc Bariss mówiłaś, że z zamachem na Świątynie, to nie był twój pomysł. Tak? - Zaczęła Tano.
- No tak. To znaczy ja faktycznie zaczęłam wątpić w Zakon, ale ja chciałam po prostu wyrazić swoje zdanie Radzie i co najwyżej odejść. To jakiś głos podpowiedział mi, żebym zorganizowała zamach. To on wszystko wymyślał, a ja nie całkiem świadomie słuchałam go. - Zaczęła tłumaczyć się Offe.
- Ta jasne. - Wtrąciła się Ventress. - I jakiś "głos" kazał ci mnie zaatakować potem Ahsokę i z tego co mi Ahsoka powiedziała Skaywalkera też. Tak?
- Mniej więcej tak. - Odpowiedziała spokojnie Milirianka.
- Akurat ci wierzę - Stwierdziła Dathomirianka.
- A, ja jej wierzę Ventress wiesz? - Odezwała się togrutanka. - Po za tym ty to jesteś święta. Wogóle nie próbowałaś nas pozabijać.
- No dobra. Masz mnie. Ale ja się do tego przyznaję. - Próbowała się bronić łowczyni nagród.
- Dobra, dobra. Tą sprawę uważam za zamkniętą. - Powiedziała Ahsoka. - Koniec rozprawy.
- No dobra. To jeszcze idziemy trochę pochodzić po mieście i poszukać czegoś do jedzenia? - Spytała Dathomirianka wstając.
- Ok. - Odpowiedziały zgodnie Ahsoka i Barriss.

***

Około północy gdy Ahsoka i Barriss wreszcie zasnęły, Ventress bezszelestnie podniosła się z materaca, na którym leżała i skierowała się do wyjścia. Na szczęście podczas ich rozmowy, Barriss napomknęła temat zgubionego miecza Ahsoki i Assaj wiedziała dokąd ma pójść. Po piętnastu minutach marszu i przeklinania ulic miasta, które nie śpi doszła do opuszczonego magazynu. Na szczęście klony oczyściły już teren z nanodroidów i nikt się tu nie kręcił. Ventress weszła do środka i zaczęła szukać miecza Ahsoki. Po pół godzinie chodzenia, przewracania pozostałych tu pudeł i bezskutecznych prób przywołania miecza Ahsoki Mocą, w końcu dostrzegła metaliczny połysk w kącie pomieszczenia. Natychmiast tam podbiegła, chwyciła cylinder i wycofała się z magazynu.
- Ahsoka mogła go upuścić w miejsce, w którym łatwiej byłoby go znaleźć. - Powiedziała do siebie. - Chociaż wtedy znalazły by go klony. No, ale nie było aż tak źle. Szkoda, że moich tak łatwo nie da się odzyskać. - Westchnęła i ruszyła w drogę powrotną.

_____________________________________________________

Pierwszy rozdział w tym roku! Jej! Nareszcie udało mi się pokonać lenia i brak weny i coś napisać, tak więc cieszcie się ludzie, którzy to czytają! I komentować! W tej chwili mam 631 wejść, a komentarze dotychczas napisały tylko 3 osoby.

Dedyk dla:
 Ashary

NMBZW!