Kilka
minut przed szóstą Ahsoka stała na płycie wyznaczonego przez
Ventress lądowiska, czekając na resztę grupy.
-
Czy oni się zawsze wszyscy muszą spóźniać? - westchnęła
wznosząc głowę do góry.
-
Odezwała się zawsze punktualna – powiedział Anakin pojawiając
się w polu widzenia dziewczyny – poza tym zostały trzy minuty.
-
Wow, jesteś tu. Szczerze mówiąc nie sądziłam że naprawdę
polecisz z nami – togrutanka skinęła mu głową na powitanie,
przypominając sobie ich wczorajszą krótką rozmowę przez
komunikator, w której Skywalker oświadczył że leci z nimi.
-
Jak za starych dobrych czasów, co?
-
Trochę
-
Lepiej – wtrąciła się pewna dathomirianka, która znikąd
pojawiła się obok nich – teraz nie ma tabunu upierdliwych Jedi i
klonów, a za to jest drużyna marzeń.
-
Której część właśnie spóźniła się na wyznaczoną przez
siebie godzinę – uśmiechnęła się Soka machając do Barriss
która w przeciwieństwie do pewnej widźmy nie wyskoczyła jak klaun
z pudełka tylko szybki krokiem zbliżała się do nich.
-
Ej, jest równo szósta. Nie jesteśmy za późno – próbowała
bronić się czarownica
-
Błagam nie zaczynajcie się teraz kłócić o punktualność bo do
wieczora nie wylecimy – poprosiła Offe znając zwyczaje tej dwójki
-
Popieram prośbę – wtrącił się jedyny mężczyzna w
towarzystwie
-
Niech wam będzie – westchnęły jednocześnie Tano i Ventress
-
Super. Więc idziemy – milirianka odwróciła się i ruszyła w
stronę niedużego ale widocznie nowego i nietaniego statku
-
Nawet nie chcę wiedzieć skąd wy to wytrzasnęłyście –
wymamrotała Ahsoka, wchodząc na pokład
- Ja
też – Anakin z uznaniem przyglądał się wnętrzu pojazdu
- Oj
wasze małe, słodkie główki mogą być spokojne, nikogo nie
zabiłyśmy ani nic nie ukradłyśmy. Tylko pozbawiłyśmy sporej
ilości gotówki ludzi którzy byli zbyt pewni swoich umiejętności
oszukiwania w karty i inne takie – odezwała się dathomirianka
przelotnie klepiąc Ahs po głowie i szybko kierując się na fotel
pierwszego pilota.
-
Same oszukując przy okazji? - spytała togrutanka szybko siadając
obok wiedźmy
-
Ejejejejej a ja? Spadaj Smarku – Skywalker stanął przy
dziewczynach
-
Sam spadaj – wytknęła mu język Assaj – tam masz miejsce –
machnęła ręką w stronę ostatniego wolnego miejsca w kokpicie,
ponieważ jedno zdążyła już cicho zająć Barriss. Mężczyzna
jednak zignorował wiedźmę i oparł się o fotel swojej ex
padawanki wiercąc w niej dziury wzrokiem
-
Słyszałeś gospodarza rycerzyku. Bądź grzeczny i usiądź
– uśmiechnęła się słodko Tano, po czym odwróciła się i
zaczęła klikać guziki razem z Ventress. Zrezygnowany i delikatnie
fochnięty Anakin usiadł na pustym siedzeniu.
Po
kilku sekundach silniki zaczęły pracować, a statek oderwał się
od ziemi.
***
-
Wyruszyli? No w końcu, już zaczynałem się niecierpliwić –
odezwał się władczy głos i rozłączył się z hologramem łowcy
nagród którego nazwiska nawet nie znał. Po co miałby orientować
się w swoich szpiegach kiedy miał tak wspaniałą armię która i
tak likwidowała jego donosicieli jeden po drugim kiedy tylko
dostarczyli jakiejś przydatnej informacji. W końcu nie mógł
pozwolić by wiedzieli za dużo. To mogłoby prowadzić do wielu…
niedogodności. A przecież nie chciał alarmować Republiki zbyt
szybko.
***
-
Uwaga zaraz wychodzimy z nadprzestrzeni! - krzyknęła dathomirianka
pociągając za odpowiednią dźwignię, przez co statek gwałtownie
zwolnił a błękitny tunel wokół statku zamienił się w zwyczajną
przestrzeń kosmiczną z czerwoną planetą centralnie przed nimi.
-
Ładne mi zaraz – mruknęła Ahsoka przerzucając szybko jakie
guziczki
-
Przecież widzisz co się dzieje. Bez pretensji proszę –
odpowiedziała jej wiedźma
-
Więc po co mówisz na głos, skoro i tak muszę sama sprawdzać
wszystko
- Bo
mogę
- A
może skończycie się kłócić i skupicie się na wylądowaniu w
jednym kawałku? - przerwał im Anakin
- A
ty się nie wtrącaj – powiedziały pilotki jednocześnie,
odwracając się w jego stronę, po czym wróciły do kontrolowania
zbliżania statku do Mustafar.
Po
dziesięciu minutach maszyna osiadła na gorącym gruncie, a wesoła
gromadka wyszła na zewnątrz od pierwszego kroku przeklinając
gorąco, duchotę, pyły kałuże magmy i inne takie. No raczej to
Assaj narzekała, a reszta w ciszy słuchała jej gadania.
- …
przysięgam że jeżeli ta przeklęta planeta to ślepy trop to coś
komuś zrobię naprawdę, kto by chciał tu siedzieć…
- A
może właśnie dlatego Palpatine wybrał to miejsce na swoją bazę
co? - Odezwała się pierwszy raz od dawna Barriss – Nikt tu nie
chce przebywać, łatwo o wypadek, nie jest trudno się też ukryć.
To dość logiczne. Po za tym nie musisz zamęczać nas swoim
gadaniem bo prawie wdepnęłaś w lawę.
Po
tej wypowiedzi czarownica zamilkła, a grupa w milczeniu skupiała
się na omijaniu plam stopionej skały. Nie musieli dyskutować na
temat kierunku, wszyscy mieli to samo przeczucie, które kierowało
ich naprzód. Po kolejnych kilkunastu minutach Skywalker nagle
przystanął, a kiedy dziewczyny podniosły wzrok by zobaczyć co go
zatrzymało, aż odebrało im oddech. Co prawda wszyscy wiedzieli że
na Mustafar przyleciało mnóstwo łowców i nikt nie wrócił, ale
nie spodziewali się takiego widoku. To było cmentarzysko na
pół stopionych statków, a za nim majaczyło ogromne wejście do
prawdopodobnie jaskini, jednak ciężko było stwierdzić z powodu
ogromnej metalowej ściany która zajmowała całą dziurę.
-
Jak widać Palpatine się raczej nie kryje – prychnął Anakin
-
Cóż to nadal niezamieszkana część planety, ale jakim cudem Senat
nie wie o tym czymś?! - zapytała Offe rozglądając się wielkimi
oczami
-
Nie mam pojęcia, ale wyczuwam tam pełno dziwnych istot, które na
sto procent nie są z żadnej znanej nam rasy – wymamrotała Ahsoka
- Ja
nie czuję nic poza mnóstwem ciemnej strony – Ventress spojrzała
dziwnie na Sokę
- Ja
też – wtrąciła Barriss – Anakin? - odwróciła się w jego
stronę
-
Nie wiem dlaczego tego nie czujecie, ale tam faktycznie jest coś
dziwnego
- To
nie fair to na pewno przez to wasze wybrańcowanie i tak dalej –
powiedziała dathomirianka robiąc teatralnie obrażoną minę
-
Zapewne. A teraz czas zacząć zabawę – uśmiechnęła się pod
nosem togrutanka i zaczęła powoli iść w stronę groty.
_____________________________________________
Hej wszystkim, którzy to czytają! (czyli pewnie nikomu ale cii)
W końcu wena do mnie przyszła, łał. Muzyka pomaga. I siedzenie samemu w domu. I cukier. Tak.
I w sumie to napisałam ten rozdział już tydzień temu ale tak wyszło, że wstawiam dopiero teraz. Ups.
Dedyk dla:
Magdy
NMBZW
I w sumie to napisałam ten rozdział już tydzień temu ale tak wyszło, że wstawiam dopiero teraz. Ups.
Dedyk dla:
Magdy
NMBZW
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz